Praca rekrutera jest czasami niewdzięczną z tego powodu, że ma się w niej do czynienia, zwłaszcza podczas oceny kandydata, z wieloma niejednoznacznościami. Daną jego wypowiedź można nierzadko interpretować różnie. Inna rzecz to świadomość tego, iż kandydat, chcąc zwykle pokazać się w pozytywnym świetle, może czasem ubarwiać rzeczywistość.
Zdarzyło mi się jednak, i nadal czasem zdarza, rozmawiać z kandydatami, którzy trudu niejednoznaczności znacznie mi oszczędzili. Wypowiedzieli się wprost i jednoznacznie, choć nie zawsze najbardziej rozsądnie. Postanowiłem stworzyć ranking dziesięciu zapamiętanych przez mnie stwierdzeń kandydatów, które – gdyby kandydaci ci byli rozsądniejsi – prawdopodobnie by nie padły. Ranking powstawał tak naprawdę przez całe minione 8 lat, czyli odkąd zacząłem karierę w rekrutacji. Są tu więc przykłady wypowiedzi zarówno dawnych jak i dość aktualnych.
Miejsce 10
Pewien kandydat najzupełniej szczerze przyznał, że nic, absolutnie nic nie wie o mojej firmie. Nie wie nawet, czym się zajmuje. Nie jest to może najbardziej karygodna rzecz (stąd dopiero 10-te miejsce w rankingu), aczkolwiek wypowiedź ta nie należała do tych, które zwiększyły szanse kandydata. Przy tej wypowiedzi musiałem w CV zapisać minus.
Miejsce 9
Ktoś inny, w toku opowiadania o swoich relacjach z pracownikami firmie, wyznał, że niezbyt lubi swoich kolegów z zespołu, a nie znosi zwłaszcza pewnego kolegi, który non-stop śpiewa piosenkę „Zima zima zima”. Można nie lubić swoich kolegów z zespołu. Ale ton, jakim ów kandydat mówił o swoim koledze, taka szczera irytacja… otóż taka szczera irytacja nie jest najlepszą emocją na rozmowę rekrutacyjną.
Miejsce 8
Podobny przypadek, tylko że tu z kolei to nie lubiono kandydata. Gdy opowiadał o swojej byłej firmie, zdradził, że koledzy z zespołu znienawidzili (najzupełniej dosłownie) go za usprawnienia, które starał się wdrożyć w codziennej pracy projektowej. Znów, antypatia, konflikty – na temat pewnych rzeczy nie warto być zbyt wylewnym na rozmowie rekrutacyjnej.
Miejsce 7
Kiedyś jeden kandydat z zapałem opowiadał o swoich aktywnościach pozazawodowych. Pochwalił się, że gra w punkowym zespole o nazwie Grzybica Pochwy. Właściwie nic złego. Problem jednak w tym, że później pamiętaliśmy tego kandydata głównie przez pryzmat tej własnie oryginalnej nazwy. (Na rozmowę rekrutacyjną dobre są jakieś niekontrowersyjne nazwy, np. Czerwone Gitary :).
Miejsce 6
Na któreś z zadanych pytań, kandydat wypalił: „Rekruterzy zawsze zadają mi to głupie pytanie”. Postanowiłem nie brak tego do siebie. W końcu każdy ma prawo do oceny. Tylko czy forma tak wyrażonej oceny nie mówi tu co nieco o kandydacie?
Miejsce 5
Tu poszło o finanse. Kandydat, pytany o oczekiwania finansowe, upierał się, że oczekuje stawki z górnego poziomu oferowanych dla danego stanowiska widełek, przy czym… nie wiedział, jakie są te widełki.
Miejsce 4
Z pozoru pytanie było niewinne, bo o bieżący rynek pracy w IT, o inne rozmowy rekrutacyjne, w których uczestniczy kandydat itp. Tymczasem kandydat „pochwalił się”, że w ostatnich miesiącach uczestniczył w ok. 20 rozmowach rekrutacyjnych i bez efektu. Ta i kilka innych odpowiedzi spowodowały, że rozmowa ze mną była 21-szą.
Miejsce 3
Tu chodziło o mailowy kontakt z kandydatem. Miał jakieś kłopoty z wysyłaniem i czytaniem maili. Okazało się, że – jak przyznał – nie ma w domu internetu i by z niego korzystać, włamuje się do Wi-Fi sąsiadów. Późniejszy nasz kontakt z tym kandydatem spowodował, że byliśmy wdzięczni losowi, że to my nie jesteśmy tymi sąsiadami…
Miejsce 2
Kandydat po prostu przyznał na rozmowie, że skłamał w datach projektów w CV.
Miejsce 1
Nie ja byłem świadkiem tej historii, ale moje koleżanki z firmy. Otóż któregoś dnia przybył na rozmowę kandydat pod nazwiskiem innym niż to, które miał w CV. Jak tłumaczył, zmienił nazwisko w CV, gdyż obawiał się, że z tym prawdziwym nie zostanie zaproszony.
Niełatwo było stworzyć listę, bo i przypadki starałem się wybrać najbardziej spektakularne. Rzadko się takie trafiają, większość kandydatów to inteligentni ludzie. Gdyby było inaczej i wszyscy kandydaci byliby do bólu szczerzy, rekruterzy właściwie nie byliby potrzebni.
Autor: Paweł Zdziech, autor bloga http://rekrutacyjny.blogspot.com
Image courtesy of basketman/FreeDigitalPhotos.net
to co miał chłopak kłamać, że gra w zespole, w którym nie gra???dramat…na rozmowach oczekujecie sztuczności???udawania???czego jeszcze???może sami coś w sobie zmieńcie…może sami jesteście zbyt sztuczni…
Rekruterzy szukają idealnych pracowników za mizerną stawkę. Jak sobie pomyślę o moim spotkaniu to mnie aż ciarki przechodzą po plecach. Nie którzy to są kompletnie nie przygotowani. Sami powinni się zapoznać z konkretnym zawodem na który rekrutują, bo mam wrażenie,że wcale nie chodzi o kompetencje. Po tej rozmowie podziękowano mi za rozmowę, jednak po kilku dniach do mnie zadzwoniono ale ja odmówiłam,bo inny pracodawca sam mnie znalazł. Miał podejście takie – nie interesuje mnie twoje cv tylko efekty – dał szansę i byłam mu wdzięczna za takie podejście i na jego szczęście byłam najlepszym pracownikiem. Pozdrawiam
Niektóre punkty wydają mi się szukaniem problemu na siłę, jednak pewnych rzeczy nie powinno się mówić na rozmowie, to fakt.
Odnośnie miejsca 10:
Nie rozumiem, czy kandydat miał znać firmę rekrutującą?
No chyba że rekrutowali go do tej właśnie firmy.
Któregoś razu na rozmowie w firmie rekrutującej (odnośnie pracy u ich klienta – super tajnego, który oczywiście nie wiadomo ile płaci) pierwsze pytanie jakie usłyszałem to co wiem o tej właśnie firmie rekrutującej. Odparłem że nic. Rekruter drążył, ale na pewno nic? Nigdy się Pan z nami nie zetknął i jeszcze kilka pytań. Rekruter był w szoku, że nie słyszałem – a co to ma do rzeczy, on jest z branży HR ja z IT… żenada i pycha (okazało się potem, że firma jest faktycznie top-owa).
Jak sie okazało, był to czas stracony bo ich klienta nie było na mnie stać. Strata czasu.
Zastanawiam się, czy rekruterzy mają płacone od spotkania czy od znalezienia najlepszego człowieka. Mieliby pewnie z 50% mniej spotkań gdyby od razu mówili o jakie pieniądze chodzi, czyli zyskali by 2x więcej czasu na znalezienie odpowiednich osób lub ‚obróbkę’ 2x większej ilości ofert.
Rekruterzy – do konkretów!