Nie pensja, a benefity stają się dzisiaj elementem rywalizacji na rynku, w którym walczy się o fachowca czy specjalistę. W tej gonitwie warto jednak oprzeć się przede wszystkim na wsłuchaniu się w potrzeby zespołu i rozsądnym spojrzeniu na to zagadnienie.
Lista świadczeń pozapłacowych rośnie w zasadzie z dnia na dzień. Kiedyś ubezpieczenie zdrowotne było czymś, co budowało prestiż pracodawcy. Dziś w dobie, gdy do prywatnych firm medycznych najczęściej trudno jest się dostać niemal tak samo jak w publicznej służbie zdrowia, wygrywają te rozwiązania, zapewniające szybki dostęp do tego typu świadczeń. Jednak popularność tego pomysłu na wsparcie pracowników pokazuje, że wraz z upływem czasu pewne rozwiązania tracą swoją wyjątkowość i tak naprawdę stają się swoistym standardem.
Między dorszem a psem
Wyprawy kutrem na połowy dorsza proponowane pracownikom Poczty Polskiej czy możliwość przychodzenia z własnym zwierzakiem do pracy – to tylko niektóre rozwiązań, jakie dzisiaj oferują firmy. Kafeteria dostępnych rozwiązań rośnie z dnia na dzień. To swoisty wyścig, do którego stają pracodawcy, chcąc stworzyć przyjazne miejsce pracy. Chociaż sam trend wydaje się słuszny, to jednak proces wydaje się przybierać coraz bardziej niebezpieczne rozmiary. Licytacja na benefity, tak jak czasami na wysokość wypłaty, to tak naprawdę droga donikąd. Bo tak naprawdę skuteczne świadczenia opierają się na rozwiązywaniu potrzeb i oczekiwań pracowników. Mają sprawić, że w firmie pracuje się lepiej, wygodniej, a z perspektywy samej organizacji bardziej efektywnie. Czy pomoże w tym dorsz, lodówka z napojami, czy pokój do relaksu? To już kwestia tak naprawdę wtórna. Wyścig benefitów oczywiście tylko pozornie pomaga wygrywać pracownikom. W szale proponowanych rozwiązań bardzo często zapomina się o ich potrzebach. A to tak naprawdę klucz do zadowolenia. Jeśli szukają możliwości wysokiej jakości opieki nad swoimi dziećmi, to zdecydowanie lepszym rozwiązaniem będzie wprowadzenie elastycznego czasu pracy oraz wsparcie w formie dofinansowania przedszkola, czy założenia podobnej placówki – w przypadku średniej, czy dużej firmy – na terenie „zakładu”.
Słuchaj, pytaj, wyciągaj wnioski
Jak pytać o potrzeby? To zagadnienie z pewnością powszechnie znane HR-owcom. Opcji jest tak wiele, ile narzędzi. Ich istotą jest jednak uchwycenie autentycznych potrzeb. Zawsze o benefity warto pytać w formule otwartej np. w badaniu satysfakcji. Wtedy, jeśli rozwiązanie pojawia nam się często, warto pomyśleć o jego wprowadzeniu czy zdiagnozowaniu problemu, o jakim świadczy. To właśnie problem, jaki rozwiązuje benefit jest najistotniejszy z perspektywy firmy. Jeśli ludzie chcą uczestniczyć w różnego rodzaju aktywnościach kulturalnych, może zamiast zmuszania wszystkich do specjalnych programów kafeteryjnych, zaproponować grupie miłośników muzyki poważnej karnet do miejscowej opery lub stworzyć specjalny fundusz, gdzie można aplikować o bilety na wskazane projekty. Efektywność benefitu tak naprawdę stanowi swoista synergia zadowolenia ze strony pracownika oraz większej skuteczności pracy oferowanej przez pracodawcę. Czasem zamiast decydować się na program masaży, może warto zadbać o krzesła, na jakich siedzą nasi ludzie i popracować również nad ich edukacją z zakresu dbałości o narządy ruchu.
Z perspektywy działań employer brandingowych wiele organizacji dzisiaj eksponuje przede wszystkim benefity, jakie proponuje swoim pracownikom. Bardzo niewiele jednak pokazuje przy tym, że słucha ich potrzeb, a rozwiązania są efektem analizy i oczekiwań zespołu. Być może warto się zastanowić nad tym, czy rzeczywiście w ten sposób jesteśmy nieco bliżej naszego celu biznesowego? Czy małe-wielkie motywatory nie stają się tylko polem do problemów i rosnącą pozycją po stronie wydatków? Niezależnie od tego warto rzeczywiście rozmawiać z ludźmi w firmie. Bo to oni są wartością, która pomaga zmieniać i rozwijać biznes.
Źródło: Adam Piwek, Mind Progress Group