Historia prawdziwa: jak zmienić zawód i być flexi?

Widzicie tego faceta, tam głęboko? To Gklong. A może Kglong, diabli wiedzą jaka jest właściwa wersja. Pisząc te słowa widzę jak przemyka ze swoim ultrabookiem po naszym “ośrodku”. Nazwijmy go Klong – będzie łatwiej.




A zatem Klong jest w naszym korporacyjnym języku dyrektorem zarządzającym hotelu Full Moon na wyspie Koh Mak w Tajlandii. Nie sądzę, żeby posiadał krawat i marynarkę, ma natomiast pokaźną kolekcję rozciągniętych podkoszulków oraz japonek, a także okulary Ray Ban. Mam wrażenie, że bez tego ostatniego obywają się tylko jakieś pojedyncze osobniki, trwające w fazie zen co najmniej od dekady. Klong nie trwa w fazie zen. Klong właśnie skończył trzydziestkę i dwa lata temu postanowił zmienić swoje życie. Oto jego historia.

Rodzice Klonga pracują w Tourism Authority of Thailand, czyli organizacji rządowej zajmującej się promocją Tajlandii jako destynacji turystycznej. Chcieli dla syna najlepszego życia,więc Klong odebrał solidne wykształcenie, a nawet nauczył się niemieckiego. Traf jednak chciał, że syn miał duszę zupełnie i w całości flexi. Z tego też powodu splunął ze wstrętem na ciepłą posadkę i stały etat (szczyt marzeń rodziców, jak podkreślał) i dokonał solidnej wolty.

Przeniósł się na wyspę Koh Mak, która ma mniej więcej 16 km2 oraz wszystkiego po jedno: jeden sklep z owocami, jeden sklep z artykułami przemysłowymi i jeden warsztat naprawiający liczne tu skutery. Postawił na karierę w hotelarstwie. Zarabia mniej więcej połowę tego, co dostawał w Bangkoku jako grafik zatrudniony w korpo, ale jak twierdzi i tak jest do przodu:

–  nie wydaje na dojazdy (no bo dokąd ma dojeżdżać? Po ubitej drodze hulają tylko psy i dziki, a jedyny korek, który tu widziano to taki po winie)

–  nie wydaje na ciuchy (na grzyba mu się stroić?)

–  nie wydaje na żarcie (dostaje wszystko z kuchni hotelowej)

Żyjąc w stolicy zarabiał więcej, ale nie był w stanie zrobić żadnych oszczędności. Na wyspie żyje na luzie, poznaje mnóstwo obcokrajowców i, co podkreślał, obcokrajowczyń, sugerując poufale wybujałe życie erotyczne…

Kluczem do sukcesu Klonga jest podwójny dochód – w wolnych chwilach (których ma uwierzcie mi – całkiem sporo) pracuje zdalnie jako grafik, robiąc zlecenia dla klientów głównie ze Skandynawii. Na pytanie czy korzysta z serwisów z pracą, aukcji zleceń, etc. odparł, że działa praktycznie wyłącznie w oparciu o rekomendacje. Zabezpieczył się dodatkowo i ma w stolicy kogoś na kształt agenta, komu odpala prowizję.

System działa świetnie. Klong działa świetnie. Hotel działa chyba całkiem ok, świetnie nie musi, bo stopień wyluzowania, a co za tym idzie satysfakcji gości eliminuje konieczność pięciogwiazdkowej obsługi. I tak: kelner-jogin buja w obłokach i zapomina o zamówieniach, a zamieszanie z wyjaśnieniami wydaje się go setnie bawić, pokoje sprząta się co dwa dni i to dopiero wtedy, kiedy goście zamierzają zejść z plaży. Nikt nie ma z tym problemu. Jak ktoś ma problem, wysyła się go na masaż tajski, który przypomina skrzyżowanie średniowiecznych tortur z pobytem na katolickiej mszy i też od razu jest spoko.

Nie pytałam Klonga o negatywne skutki jego decyzji, bo jakoś mi się nie chciało. Uśmiechnęliśmy się do siebie radośnie i poszliśmy do wody…

Z przyjemnością poznamy Twoją opinię

Skomentuj

Wystarczy 5 sekund aby być zawsze na bieżąco.

Zapisz się do naszego newslettera tutaj:

Informacje o najciekawszych artykułach i nowościach w świecie HR.

Dziękujemy za zapisanie do naszego newslettera. Od teraz będziesz na bieżąco ze światem HR.

Share This
HRstandard.pl
Login/Register access is temporary disabled
Compare items
  • Total (0)
Compare
0