Jeden z moich pracodawców twierdził twardo i niezmiennie, że praca to czynność wykonywana od 9-17 przez 5 dni w tygodniu. Kazał się tłumaczyć ze zbyt długich przerw i wypytywał koleżanki z pracy gdzie jestem, jeśli samowolnie i bez określania powodów oddalenia się od biurka, udawałam się w inne miejsce. Dla Was to norma? Dla mnie raczej odwrotnie.
Myślimy proszę państwa schematycznie. Na hasło praca reagujemy definicją: czynność wykonywana przez 8 godzin, 5 dni w tygodniu. I kropka. Może jednak czasem warto zrzucić klapki z oczu i wyjść poza schemat, rozglądając się wokoło w poszukiwaniu lepszej perspektywy? Myślenie schematyczne do niczego nie prowadzi.
Polscy pracownicy spędzają w pracy najwięcej godzin, zaraz po Korei Południowej (która od 5 lat przestawia się na 5-dniowy czas pracy) oraz Rosji.Tacy z nas pracusie. Nie możemy się doczekać, kiedy dotrzemy do ukochanego biurka i wreszcie zaczniemy nawalać w klawiaturę z werwą i przy brzmieniu chórów anielskich. Od świtu do zmierzchu, od poniedziałku do piątku, od spotkania do spotkania – z radością wyczerpujemy dostępny czas pracy ku chwale pracodawcy i narodu. Jakież to piękne i pozytywistyczne.
A może wcale nie jest tak pięknie i liczba przepracowanych przez Polaków godzin wynika z zabetonowanego w ich świadomościach tradycyjnego postrzegania pracy – jako liczbę godzin spędzonych w firmie?
Tak proszę Państwa. Wcale nie chce nam się pracować! Starsze pokolenie często realizuję starą maksymę ‘Czy się stoi, czy się leży…’ i spędza gros czasu na kawkach i papieroskach. A młodsze? No właśnie, co robi młodzież przed monitorem komputera z wyrazem twarzy wskazującym na najwyższy stopień skupienia i wypiekami?
Cyberslacking, czyli wykorzystywanie czasu pracy w celach prywatnych. Około 3 dni robocze jednego pracownika, około godzina dziennie, około 1/3 internautów.
Według Salary.com aż 60 proc. amerykańskich pracowników marnuje czas w pracy. Sprawdzanie poczty, portale społecznościowe, aukcje internetowe, porównywarki cenowe, strony banków. Znam historię menedżera, który w pracy cały dzień latał na symulatorze lotów. W USA rekordy popularności cyberslackerów biją rozgrywki footballowe online (Fantasyfootball.com). To wszystko sprawia, że czas na pracę kurczy się do kilku godzin. Za te godziny płaci pracodawca, który jest święcie przekonany i ufa z dziecięcą naiwnością, że płaci za Twoje 8 godzin efektywnej pracy. Po części sam jest temu winny – cyberslacking to efekt rutyny, nudy w pracy i osamotnienia, czyli braku odpowiedniej polityki motywacyjnej i budującej zgranie zespołu.
Prawda jest taka, że cybeslacking ma dla pracodawcy ogromny koszt. Spadek produktywności, a tym samym zaufania do firmy, czyli również koszt wizerunkowy oraz wyniki finansowe. Co powinien zrobić pracodawca? Wprowadzić systemy śledzenia, inwigilacji, karania i założyć wewnętrzne ZOMO? A może pomyśleć szerzej i zastanowić się nad wprowadzeniem środowiska pracy zorientowanego na rezultat, gdzie nie jest ważne gdzie pracujesz i kiedy pracujesz, ale jakie rezultaty przynosisz?
Problem powinien rozwiązać się sam. Jak sądzicie?