Jesteś HR-owcem. To brzmi dumnie! Jasne, czasami musisz wytłumaczyć – szczególnie ciut starszemu pokoleniu – czym ten HR-owiec się właściwie zajmuje i że to trochę taka kadrowa, ale nie do końca… Ale to nic. Jesteś specjalistą od „człowieków”. A przynajmniej chciałbyś być. Każdy z nas popełnia błędy, a droga do ich naprawienia bywa długa, kręta i wyboista. Oto 7 grzechów głównych HR-owca, których nie warto popełniać
1. Namiętne nieodpowiadanie na maile
To jeden z cięższych grzechów. Nie da się budować dobrego wizerunku pracodawcy (i swojego własnego!), jeśli nie będziemy odpowiadać na maile. Mam na myśli zarówno wiadomości od kandydatów jak i od pracowników. Na każdego maila należy odpowiedzieć, choćby krótkim: „Serdeczne dzięki za aplikację, ale na tę chwilę nie potrzebujemy w zespole kogoś o Twoich kompetencjach”. Na tę okoliczność można przygotować sobie dokument z kilkoma rodzajami odpowiedzi i w najcięższych momentach posiłkować się właśnie nimi.
2. Wybredność maniakalna
Wybredność czy inaczej uprzedzenia. HR-owiec musi być przezroczysty i czysty jak łza. Nie wolno myśleć innymi kategoriami niż zawodowe. Niestety, zdarzają się przypadki, kiedy rekruterem kierują inne względy. Niech podniesie rękę ten, kto nie słyszał historii o niezatrudnieniu kogoś, bo miał zbyt wysokie umiejętności albo nawet był zbyt ładny. To naprawdę się wydarza. Absolutnie nie wolno tego robić. Kierowanie się osobistymi powódkami, a nie dobrem zespołu i formy, jest surowo zabronione.
3. Chroniczne niesłuchanie
Podczas rozmów z współpracownikami słuchanie jest bardzo ważne. Oni od razu wyczują, że słyszysz, ale nie słuchasz i myślami jesteś w zupełnie innym pomieszczeniu. Ktoś się wyżala, a Ty zastanawiasz się, czy wyniki wewnętrznej ankiety spodobają się zarządowi. No nie – robisz to źle! Skup się na człowieku. W końcu to Twoja specjalizacja.
4. Obiecanki-cacanki
Nie obiecuj, jeśli nie jesteś pewny, że możesz zrealizować swoje plany. Lepiej miło zaskoczyć niż srogo zawieść. „Tak, tak. Dostaniesz podwyżkę, zarząd widzi twoje zasługi” – jasne, może i widzi, ale dopóki nie będziesz mieć decyzji na piśmie – nie przytakuj. Po wszystkim, kiedy Twoje starania pójdą na marne (a może się tak zdarzyć z różnorakich powodów), to na Tobie odbiją się wszystkie smutki. I to Ty będziesz miał wyrzuty sumienia.
5. Wieczne faworyzowanie
OK, w każdej firmie są sympatie i antypatie. Jednych lubi się mniej, drugich lubi się bardziej. Ty, HR-owcu, musisz pozostać neutralny niczym przysłowiowa Szwajcaria. Nikt, ale to nikt, nie może poczuć, że nie pałasz do niego sympatią. Współpracownicy powinni Ci ufać. Chociaż „powinni” to złe słowo. Oni MUSZĄ Ci ufać, bo to Ty jesteś pośrednikiem między nimi a górą.
6. Paraliżujący strach
No właśnie. HR-owiec nie może się bać. Wiadomo, że strach jest uczuciem całkowicie normalnym, kiedy idziesz do zarządu i próbujesz przeforsować 50-procentową podwyżkę dla wszystkich. Ale w sprawach mniej dramatycznych – bać się nie wolno. Jesteś głosem współpracowników, służysz ramieniem, dobrym słowem, dawką motywacji, a jak trzeba to i wstawiennictwem u zarządu.
7. Zewnątrz nie wewnątrz
To ostatni, ale największy z dotychczasowych błędów. Ostatnio wszyscy HR-owcy skupiają się na, bądź co bądź, modnym produkcie, którym jest employer branding. Chcemy, jak jeden mąż, żeby nasze firmy były najlepszymi miejscami do pracy, a nasze skrzynki mailowe zapychały się od aplikacji. Wszystko fajnie, cele bardzo szczytne, ale nie wolno zapominać o tych, których już zrekrutowaliśmy. Jeśli jesteś jedynym HR-owcem w firmie i skupiasz się tylko na employer brandingu, to robisz to źle. Ludzie są kapitałem i nie możesz o tym zapomnieć. Oswoiłeś? Dbaj. Przede wszystkim o współpracowników.
W następnym odcinku 7 grzechów głównych kandydata. Tak, oni też są ludźmi. I też popełniają błędy.
Autorka: Justyna Lewandowska