Zatrudnienie w przedsiębiorstwach, rok do roku, spadło w maju br. o 0,9 proc., a średnia płaca wzrosła o 2,3 proc. – podał GUS.
Komentarz dr Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek, głównej ekonomistki Konfederacji Lewiatan
Maj nie przyniósł rozczarowań, ponieważ mimo, że rozpoczęły się już prace sezonowe, spodziewaliśmy się spadku zatrudnienia. Nie zaskoczył też wzrost wynagrodzeń, który realnie był bardzo wysoki, jak na osłabienie gospodarcze. Pokazuje on, że przy zupełnym braku presji płacowej, przedsiębiorstwa dzielą się dochodami z pracownikami. Na pewno nie jest to jednak podział „każdemu po równo”, bowiem przedsiębiorstwa nawet w czasach silnego „rynku pracodawcy” chcą coraz lepiej opłacać pracowników o ważnych dla siebie kompetencjach. Jednocześnie wzrost wynagrodzeń nie dotyczy lub dotyczy tylko w niewielkim stopniu pracowników o niskich kwalifikacjach i kompetencjach, które są łatwe do odtworzenia na rynku pracy.
Mimo pozytywnych danych dotyczących wzrostu wynagrodzeń, to, co dzieje się w firmach zatrudniających dziesięciu i więcej pracowników (generują 80 proc. zatrudnienia i 85 proc. funduszu płac całego sektora przedsiębiorstw, a także ponad ¾ PKB wytwarzanego przez sektor przedsiębiorstw) nie napawa optymizmem. Fundusz płac w tych przedsiębiorstwach skurczył się bowiem w maju o 3,4 proc. w porównaniu z kwietniem br. (a o 1,3 proc. w stosunku do maja 2012 r.), co przy stagnacji zatrudnienia, które nie zmieniło się w porównywalnym okresie, nie wpłynie pozytywnie na decyzje konsumpcyjne gospodarstw domowych. Do wzrostu skłonności do konsumpcji potrzebny jest bowiem silniejszy impuls po stronie zatrudnienia.
Wzrost zapotrzebowania na pracowników do prac sezonowych powinien poprawić nieco sytuację na rynku pracy, co przy dalej rosnących realnych wynagrodzeniach, dałoby nadzieję na zmianę postaw Polaków i ożywienie spożycia indywidualnego. A to byłoby dla przedsiębiorstw sygnałem do inwestycji, które dzisiaj są przez firmy odkładane.
źródło: Konfederacja Lewiatan