Sztafeta agencji pracy. Czym można dziś konkurować o klienta? – wywiad

Gdyby plany rozwoju Start People przyrównać do jednej dziedziny sportu, byłaby to sztafeta. Ale nie taka zwyczajna, bo wymagająca przygotowania maratończyka, wytrwałości alpinisty i zasad obowiązujących na boisku, co najmniej Realu Madryt. Agencja Start People, otworzyła nowy rozdział w swojej historii, zmieniając lidera, który stoi na jej szczycie. Wizja, doświadczenie zawodowe i życiowe tak lidera, jak i całego zespołu, w każdej firmie, wpływają na to, czy firma osiągnie sukces, czy nie. Sukces tej firmy nosił będzie dwa imiona: jednym jest poznanie, drugim współpraca. O nowy plan dla Start People zapytaliśmy Marka Jurkiewicza, Country Managera Start People Polska.


Rozpoczął Pan niedawno kierowanie firmą Start People. Rozumiem, że zbilansowany plan jej działania ma Pan dopięty na ostatni guzik.

Stając przed nowym wyzwaniem, planuję osiągnąć zamierzone rezultaty, stawiając na zespół. Chciałbym, abyśmy byli najbardziej wyspecjalizowaną agencją, pod względem usług na poszczególnych liniach biznesowych oraz poziomach organizacji klienta.  Założeniem naszym będzie parafraza znanego powiedzenia: „nie napracować się, ale pracować mądrze”. Chcę, zatem by Start People było najbardziej efektywną/zyskowną firmą pośród wszystkich innych agencji pośrednictwa pracy. Od pewnego czasu, wiele agencji obniża marże, próbując jednocześnie zdobyć jak najwięcej klientów. Chciałbym by Start People proponowało wyższa cenę, gwarantującą najwyższą, jakość usług na rynku. Zatem stawiam, na jakość obsługi klienta. Poszczególne agencje mają bardzo podobną ofertę, podobne stawki, podobne procedury. Zatem niewiele różnią się od siebie. Moim zamiarem jest doprowadzenie do stanu, w którym z usług Start People klienci będą korzystali nawet wtedy, gdy nie będziemy najtańsi na rynku, ale będziemy najlepsi.  Zatem pierwszą rzeczą, która musi chodzić jak w szwajcarskim zegarku jest zespół. Moim zdaniem, elementami, którymi firma może konkurować na rynku jest po pierwsze jakość obsługi klienta wewnętrznego (to wszystkie działy, które muszą ze sobą współpracować jak jeden organizm), a po drugie bezpośrednie przełożenie tej obsługi na klienta zewnętrznego, czyli Pracownika Tymczasowego oraz naszych klientów. Musimy współpracować ze sobą jak zawodnicy w sztafecie. Zaczynamy, więc od siebie!

Osiągnąć sukces to być przed innymi?

W pewnym sensie tak. Chociaż to, co gubi ludzi w wielu wypadkach to zapominanie o osiąganiu własnych coraz lepszych wyników. To ja chcę być coraz lepszy, ścigam się sam ze sobą i swoimi słabościami, dopiero potem mogę się ścigać ze swoim otoczeniem. Filozofia sukcesu oparta o wyścig szczurów i dążenie do celu po trupach, to coś, co odrzucam na samym wstępie. Widzę wartość we współpracy z ludźmi i tej oczekuję od innych. Celem każdego z nas nie powinno być stanowisko, które majaczy nam na horyzoncie, a sukces firmy.  I chociaż brzmi to strasznie podręcznikowo, to naprawdę w to wierzę. Celem samym w sobie nie może być zasiadanie w zarządzie firmy. W każdej firmie, w której pracowałem, pokazanie, na co mnie stać plus praca zespołowa i tak skutkowały tym, że byłem doceniany.

Ciężka pracą zdobywamy to, czego chcemy? Nawet dzieci w szkole od dawna w to nie wierzą.

Właśnie nie ciężką pracą i w tym rzecz. Czym innym jest ciężka praca a czym innym mądra praca?  Można się zaharować na śmierć i nic z tego nie mieć. Jeżeli ktoś po budowie biega z przysłowiowymi „pustymi taczkami”, zapracuje się na śmierć, a taczki nadal będą puste. Albo mamy cel w tym bieganiu albo nie. Można pracować bardzo dużo, przy pomocy Excela i przygotować trzydzieści arkuszy do obliczenia czegoś, ale można też pomyśleć przez godzinę i wykorzystać system, który już jest gotowy i nie wymaga mozolnego przygotowywania dziesiątków arkuszy. Taka jest różnica między pracą ciężką i mądrą. Nie chodzi o owczy pęd, który wyklucza branie pod uwagę różnych czynników sprzyjających rozwiązaniu problemu, czy wykonaniu zadania.

Wiemy już, jakim będzie Pan szefem. Teraz chciałabym dowiedzieć się jak dochodził Pan do takiej wizji zarządzania firmą. Zatem rozpocznijmy od początku Pana kariery zawodowej.

Pierwsze kroki stawiałem w turystyce. Przez siedem lat pracowałem na różnych kontynentach, wśród ludzi różnych kultur, poznając ich zwyczaje, wychodząc naprzeciw ich i naszej odmienności kulturowej. Doświadczenie i możliwość poznania nowych ludzi, to jest to! Turystyka daje pod tym względem ogromne możliwości. Zajmowaliśmy się organizacja eventów dla korporacji działających w Polsce. Wynajmowaliśmy dla klientów np. tor Formuły 1, organizowaliśmy rajdy jeepami po Portugali czy Dubaju, zorganizowaliśmy Sunset Bar na pustyni z jeżdżeniem na nartach po piasku itp. Ta praca wymagała skomplikowanej logistyki i dbałości o detale. Wymagała też współpracy z lokalnymi partnerami znającymi miejscowe realia, kraju, miasta, okolicy itd. Do tego dochodziło umiejętne przewidywanie wszelkich problemów, jakie mogą się pojawić. Jeden zachoruje, drugi trafi do szpitala, trzeci się zgubi – lista nieprzewidzianych zdarzeń może być długa. Zawsze trzeba mieć plan B, awaryjne wyjście, trzeba umieć szybko zareagować, dostosować się do nowych warunków, wreszcie trzeba umieć zapanować nad dużą grupą i nią pokierować. To był prawdziwy poligon, dający umiejętności, które można potem wykorzystać w biznesie.

Czego nauczyło Pana doświadczenie takiej pracy?

Zrozumienia, że każdy jest inny, w sytuacji stresowej zachowujemy się inaczej, nieprzewidywalnie, że czasem trzeba bardzo szybko podjąć decyzję, biorąc całą odpowiedzialność na siebie. Wreszcie nauczyłem się tego, że ludzie często popełniają błędy i to nie jest złe. Gdyby ich nie popełniali, niczego by się nie nauczyli. Oczywiście trzeba, jak we wszystkim zachować umiar, ale trzeba ludziom pozwolić na tę naukę. I tu dochodzimy do następnej ogromnie ważnej sprawy – komunikacji. Nie da się pracować z ludźmi, bez rozmawiania z nimi. Gdy pracuje się, z ludźmi czerpiącymi z różnych kultur, brak komunikacji to katastrofa.

Pracuje Pan jednak w Polsce, czyli w środowisku jednorodnym kulturowo. Jak to doświadczenie międzynarodowe przełożyć na biznes w Polsce?  I jak dzięki niemu osiągnąć sukces?

Filozofia sukcesu kojarzy się z trikiem, specjalną techniką, czyli każdy kombinuje, co zrobić by osiągnąć sukces. Moim zdaniem to błędna droga. Po pierwsze trzeba zrozumieć, jak już wspomniałem, że każdy jest inny. Trzeba to zrozumieć, ale żeby to było możliwe, trzeba z tymi ludźmi rozmawiać. I to jest po drugie. To najkrótsza droga do sukcesu w zarządzaniu.  Po trzecie, tu nawiążę do sportu, bez przygotowania i systematycznego treningu, nie będziemy wiedzieli, dokąd dążymy.  W sporcie tak samo jak w biznesie, gdzieś jest meta i jest wynik, który trzeba osiągnąć. Trzeba mieć jasno sprecyzowany cel, by do niego dopasować metody, które w oparciu o zespół ludzi, z którymi ten cel będziemy chcieli osiągnąć, dało się zrobić.  Dlatego uważam, że połączenie doświadczenia pracy z ludźmi, z doświadczeniem sportowym ma bezpośrednie przełożenie na to jak dojść do miejsca, w którym chcielibyśmy się znaleźć.

Jeżeli jesteśmy już przy analogiach sportowo biznesowych, to przy nich pozostańmy…

W grach zespołowych, ważne jest by elastycznie reagować na to, co robi zespół przeciwnika.  Nie znając przeciwnika, ciężko jest dostosować naszą taktykę. W przypadku sportów indywidualnych – ja akurat biegam w maratonach górskich – ważna jest systematyczność i przełamywanie barier. W myśl tej drugiej zasady: nie ma rzeczy niemożliwych. Cała frajda tego rodzaju sportu, który uprawiam, co da się przełożyć na biznes, to pokonywanie barier. Pokonanie maratonu w Szwajcarii w ubiegłym roku 42,195 km w górach, w czasie nieco ponad 7 godzin wydawało mi się czymś nieosiągalnym. A jest to jeden z najcięższych maratonów w Europie, najwyższy punkt trasy leży na 2632 m.n.p.m, profil trasy to 1710 do góry i 1890 na dół.  Pierwsza moja reakcja po przyjeździe na miejsce, „co ja tutaj robię?”. Udało się jednak i półtora roku przygotowań nie poszło na marne. W przyszłym roku przymierzam się do maratonu na 78 km. Poza przygotowaniem, wszystko inne dzieje się w naszych głowach.

Czy mam rozumieć, że ściga się Pan sam ze sobą?

Tak. Ścigam się sam ze sobą, jestem w stanie udowodnić sobie, że pokonanie każdego dystansu jest możliwe.  Aby zrealizować swój cel, biegałem pięć dni w tygodniu, plus zaliczyłem dwutygodniowy okres dodatkowych przygotowań w górach. Oczywiście musiałem to połączyć, z normalną dotychczasową pracą dyrektora handlowego, życiem rodzinnym. Zarządzanie czasem i ustalanie priorytetów to podstawa. Nie rozciągam czasu. Muszę wszystko rozplanować w czasie tak, by zrealizować wszystko, co zamierzałem.  Rozpoczynam dzień o 4.30 Rano od biegania, potem praca na pełnych obrotach, powrót do domu, dwa razy w tygodniu odwożę jeszcze córkę do szkoły, wieczór z rodziną. To kwestia logistyki. Nie jestem typowym zwierzęciem korporacyjnym, które pracuje po szesnaście godzin, bo wiem, że to jest nieefektywne. Jeżeli nie ma zachowanej równowagi w czterech strefach funkcjonowania, ciężko jest cokolwiek osiągnąć. To strefa zawodowa, prywatna, społeczna i strefa dokonań. Trzeba znaleźć równowagę.

Wystarczy 5 sekund aby być zawsze na bieżąco.

Zapisz się do naszego newslettera tutaj:

Informacje o najciekawszych artykułach i nowościach w świecie HR.

Dziękujemy za zapisanie do naszego newslettera. Od teraz będziesz na bieżąco ze światem HR.

Share This
HRstandard.pl
Login/Register access is temporary disabled
Compare items
  • Total (0)
Compare
0