Ostatnio wpadła mi w ręce niesamowita książka „Start-up Nation”. Książka dotyczy Izraela i jego niespotykanej w skali globalnej kultury zarządzania i przedsiębiorczości. Malutki, 7-milionowy Izrael przyciąga obecnie więcej inwestycji funduszy venture capital (czyli funduszy inwestujących w firmy na wczesnym etapie rozwoju, przeważnie technologiczne) na głowę mieszkańca, niż USA, Europa. Poza słynną Krzemową Doliną jest to właściwie jedyne miejsce na świecie, gdzie powstają na masową skalę innowacyjne przedsięwzięcia technologiczne i to nie tylko w dziedzinie internetu i programowania ale też biotechnologii. Zaś jeszcze 30-40 lat temu Izrael był krajem niezamożnym, pół-socjalistycznym, w którym szalała hiperinflacja…
Autorzy książki opowiadają w bardzo ciekawy sposób historię ekonomiczną Izraela, od chwili jego powstania, aż do dziś. Stawiają również szereg hipotez, dlaczego Izraelczykom udało się stworzyć żywą i innowacyjną gospodarkę: pierwsi osadnicy, którzy ocaleli z holocaustu trafiali do kraju, o nieprzyjaznym pustynnym klimacie, otoczonego przez wrogie państwa arabskie. Nie mieli nic, a ich doświadczenie zagłady wszczepiło im przekonanie, że za wszelką cenę muszą przetrwać- ta właśnie kultura przetrwania stanowi fundament izraelskiej przedsiębiorczości. Kultura przetrwania wytworzyła również kulturę równości- w latach 40-tych i 50-tych większość imigrantów była nowa w nowym kraju i tak samo biedna. Ten szczególny rodzaj egalitaryzmu doprowadził do wytworzenia się w izraelskim biznesie unikalnej kultury zarządzania. Niezmiernie istotną rolę odegrał fakt obowiązkowej służby wojskowej kobiet i mężczyzn oraz rola armii w kształtowaniu się izraelskiej kultury biznesowej. Przykłady podane w książce są dla mnie niezmiernie ciekawe HR-owo, z punktu widzenia budowania efektywnych zespołów ludzkich.
Według autorów „Start-up nation” armia izraelska jest szczególna pod wieloma względami. Ma wyjątkowy mały współczynnik oficerów w stosunku do zwykłych żołnierzy (1 na 9 w porównaniu do 1 na 5 w armii amerykańskiej). Podstawowa jednostka to 100 młodych poborowych w wieku lat 18, którymi dowodzi 23-letni oficer. Jako organizacja jest to zatem niesamowicie płaska struktura. To powoduje, że na bardzo młodych ludziach spoczywa ogromna odpowiedzialność (chciałoby się rzec, nieproporcjonalna do wieku). Muszą oni zatem podejmować decyzje samodzielnie wielokrotnie częściej niż żołnierze w innych armiach. Aby struktura działała dobrze, w przeciwieństwie do innych armii świata w armii izraelskiej zachęca się żołnierzy do brania spraw w swoje ręce, podejmowania ryzyka – czy można to pogodzić z wojskową dyscypliną ? Można i to z powodzeniem. Według autorów, izraelski żołnierz jest zachęcany, aby zawsze raportować przełożonemu. W zamian musi otrzymać informację zwrotną. Podany jest fascynujący przykład jak dzięki raportowi zwykłego dowódcy czołgu, który nie został zignorowany przez naczelne dowództwo armii, Izrael rozpracował egipską broń przeciwpancerną w wojnie 1973 roku. Izraelski żołnierz zachęcany jest również do eksperymentów, ale zawsze musi uzgodnić je z przełożonym- w ten sposób powstało wiele innowacyjnych metod walki powietrznej. Według autorów „kultura organizacyjna” armii izraelskiej kładzie nacisk na autorytet merytoryczny a nie „autorytet stopnia”. Podany jest przykład, że często na polu walki (a Izrael jest w stanie permanentnego pogotowia bojowego), oficer podaje szeregowcom jedzenie, jeżeli ma bliżej.
W wieku 21 lat młodzi Izraelczycy opuszczają wojsko. W młodym wieku zdobyli unikalny bagaż doświadczeń w zakresie podejmowania decyzji, jak również z bardzo nowoczesnymi wzorcami zarządzania organizacją.
Moim zdaniem przykłady z życia armii izraelskiej to gotowy materiał do tworzenia świetnej metodologii budowy i zarządzania organizacją składającą się z młodych ludzi. Jak sądzicie ?