Flexipraca – undress for success?

Dziś miał być wywiad z Ewą Gillner, ale odpowiadam na potrzebę chwili, a chwila potrzebuje wyjaśnienia. Lub wyjaśnienie chwili. Dlatego Ewa będzie w kolejnym odcinku, a dziś opowiastka docierająca do źródeł.

Opisywałam ostatnio biura coworkingowe, a niektóre z nich opisały mnie. Dziękuję serdecznie! Pławię się w każdej formie publicznej ekspozycji, mam to po tacie. Niestety, jak się okazuje, zaszło pewne nieporozumienie, które niniejszym chciałabym sprostować korzystając z tej agory.

Flexipraca to nie jest kolejna nazwa telepracy. Aby wyjaśnić czym jest flexipraca muszę dotrzeć do źródeł i zacząć od Mieszka. To też mam po tacie.

Kilka lat temu pracowałam w pewnej zacnej agencji PR dla bardzo sympatycznych skądinąd klientów. Warto to podkreślić, albowiem nie zdarza się to często. I dla tych klientów powstała kampania ‘Bądź flexi!’, którą wówczas prowadziłam. Zbiegło się to z wejściem w życie ustawy o telepracy i stąd zapewne praktyka traktowania obu terminów wymiennie. Z tych trzech miesięcy pracy przy kampanii wyniosłam kilka nauk:

1. Z ‘Czy się stoi czy się leży, dwa tysiące się należy’ płynnie przeszliśmy do efektywnej pracy i teraz pracodawcy każą nam pracować efektywnie z naciskiem na rezultaty. Niestety zachowali również stare nawyki, więc liczą się nie nie tylko rezultaty, ale i czas nad nimi spędzony oraz sposób dojścia do nich. Jednym słowem: rezultat, dupogodziny i infiltracja dla najlepszych wyników. Jak dla mnie za dużo o co najmniej dwa punkty.

2. Z ilości maili i telefonów wynikało, że ludzie desperacko chcą uczestniczyć w rynku pracy, ale z różnych przyczyn nie mogą – flexipraca byłaby dla nich świetnym rozwiązaniem. Flexi umożliwiłaby pogodzenie ról życiowych i zawodowych, a to na pewnym etapie życia jest bezcenne.

3. Pracownicy nie wiedzą z czym się je flexipracę i jak do niej dojść, a pracodawcy nie mają interesu, żeby ich do tej wiedzy doprowadzić. Rynek pracy zmienia się na ich oczach i nie wiedzą jak sobie z tym poradzić.


 

Tak, po wielu przemyśleniach, powstała definicja flexipracy jako każdej formy zatrudnienia, która nie jest pracą na etat w schemacie 9-17, 5 dni w tygodniu. Życie jest elastyczne, praca też może taka być.  Co jest zatem flexipracą?

– część etatu

– umowa zlecenia

– ruchome godziny (np. rozpoczynania i kończenia pracy)

– skondensowany (skrócony) tydzień pracy

– job sharing

– telepraca (praca zdalna)

– częściowa praca zdalna

– praca czasowa (tymczasowa)

– samozatrudnienie

– system Kopovaza (pracodawca i pracownik w umowie o prace określają jedynie ogólną liczbę godzin pracy w danym okresie)

– praca dorywcza

– indywidualny czas pracy

– ROWE (Results Only Work Environment) – środowisko pracy zorientowane tylko na rezultaty

– kontrakt

– inny (wszystko, co nie mieści się w tradycyjnym schemacie).

Lista nie jest pełna – wciąż się rozwija, bo zmienia się rynek pracy, miejsca wykonywania pracy, zmieniają się nasze oczekiwania i oczekiwania pracodawców, a co najważniejsze – technologia. Miasta przygotowują poradniki o flexipracy, żeby odciążyć miejskie systemy transportu publicznego i zredukować zatruwanie środowiska. Firmy same decydują się na wdrażanie polityki flexi, bo ułatwia to rekrutację (wymagania pokolenia Y) i zmniejsza emisję CO2. Do flexipracy namawia UE, bo zastosowanie EFZ (elastycznych form zatrudnienia) zmniejsza konieczność zwolnień w kryzysie. My sami stajemy się flexi ewoluując od korpoluda do freelancera. Idzie nowe i nie da się tego zatrzymać.

 

Z przyjemnością poznamy Twoją opinię

Skomentuj

Wystarczy 5 sekund aby być zawsze na bieżąco.

Zapisz się do naszego newslettera tutaj:

Informacje o najciekawszych artykułach i nowościach w świecie HR.

Dziękujemy za zapisanie do naszego newslettera. Od teraz będziesz na bieżąco ze światem HR.

Share This
HRstandard.pl
Login/Register access is temporary disabled
Compare items
  • Total (0)
Compare
0