Krytyka niewielu osobom kojarzy się miło. Niektórzy są na nią wyjątkowo wyczuleni i wrażliwi, a ja należę do tej grupy. Nigdy nie rozumiałam określenia „konstruktywna krytyka”, bo co konstruktywnego może być w wyliczaniu czyichś błędów i potknięć? Niestety moje skojarzenia z krytyką zawsze były negatywne, a wspomnienia jej dotyczące – przykre.
Trudne początki krytyki
Na początku mojej pracy jako project leader popełniałam dużo błędów. Było to jednak zrozumiałe, bo wiele zadań wykonywałam po raz pierwszy. Spora część moich obowiązków była dla mnie całkowitą nowością. Naturalnie potrzebowałam więc czasu, by nauczyć się pracować zgodnie z ustalonymi standardami i spełniać wyznaczone oczekiwania. Mimo wszystko był to dla mnie bardzo wymagający emocjonalnie okres. Jako osoba o wysokim stylu „C” (jeden ze stylów zachowania DISC w badaniu DISC D3) jestem bardzo sumienna, świetnie zorganizowana i dbam o jakość swojej pracy, ale bardzo boję się krytyki i niedocenienia. Było to widać na co dzień w pracy, za każdym razem kiedy miałam pokazać swojej przełożonej zrealizowane projekty, byłam przerażona. Na każdą uwagę, nawet najmniejszą reagowałam bardzo emocjonalnie, od razu zaczynałam się bronić i tłumaczyć, a każde spostrzeżenie traktowałam jako atak na moją osobę. Niestety przez to sytuacja często robiła się napięta i nerwowa, a przecież nie taki był cel! Moja przełożona chciała wskazać mi rzeczy, nad którymi mogę jeszcze popracować, obszary do rozwoju, ale nie krytykowała mnie jako człowieka, jej celem nie było udowodnienie mi, że nie jestem wystarczająco zdolna. Te lęki były moje w głowie.
Niestety moje nastawienie sprawiało, że błędy i pomyłki się mnożyły. Było tak z dwóch powodów:
Po pierwsze tak bardzo bałam się krytyki, że unikałam rozmów o postępach mojej pracy, a przez to nie dawałam sobie szansy na skorygowanie błędów w trakcie realizacji projektu. Dlatego kiedy kończyłam cały projekt, okazywało się, że mam sporo do dopracowania, a mogłam takich sytuacji uniknąć, gdybym tylko wcześniej zapytała o wskazówki swoją szefową, osobę bardziej doświadczoną.
Po drugie brałam krytykę bardzo do siebie, więc po każdej rozmowie o moich efektach byłam rozbita, smutna i zdenerwowana. Taka emocjonalna mieszanka sprawiała, że cierpiała moja koncentracja i zdolność do wykonywania pracy dobrze, a przez to pojawiały się kolejne „głupie” i zupełnie niepotrzebne błędy.
Przez pierwszy rok pracy uczyłam się, jak podchodzić do krytyki z pokorą, spokojem i akceptacją. Po tym wymagającym dla mnie okresie w końcu zrozumiałam, że krytyka to nic złego.
Ale jak udało mi się zmienić podejście do krytyki? Po prostu zmieniłam swoje nastawienie.
- Przede wszystkim pomogło mi zrozumienie, że ja naprawdę mocno boję się krytyki. W tym pomogło mi przede wszystkim badanie DISC D3, dzięki któremu zdałam sobie sprawę, że krytyka i brak docenienia to moje największe lęki. Dowiedziałam się też, że każdy ma takie lęki np. są osoby, które najbardziej obawiają się utraty poczucia bezpieczeństwa (styl zachowania „S” w DISC) i że nie ma w tym niczego złego.
- Zaczęłam traktować krytykę jako szansę do rozwoju, a osoby z większym ode mnie doświadczeniem i wiedzą jak mentorów, od których mogę się uczyć. Pamiętałam, że dzięki temu mogę nauczyć się pewnych rzeczy szybciej i nie popełnić niepotrzebnych błędów. Wiedziałam też, że moja szefowa dba o mój rozwój, dlatego stara się wskazywać mi nad czym mogę popracować, a ja przecież bardzo chciałam się rozwijać.
- Do każdej rozmowy o efektach mojej pracy podchodziłam odważnie, z pewnością siebie a nie ze strachem. Wiedziałam, że dałam z siebie wszystko i byłam otwarta na uwagi, które mogły moją pracę udoskonalić. Słuchałam co druga strona ma do powiedzenia – uwagę przykuwałam zarówno do uwag pozytywnych, jak i tego, co można jeszcze poprawić.
- Pamiętałam, że krytyka nie dotyczy mojej osoby, tego czy jestem dobrym człowiekiem i czy jestem wystarczająco mądra i zdolna. Dotyczy ona tylko i wyłącznie zadań i projektów, które mnie nie definiują.
Przede wszystkim zaczęłam do rozmów o zrealizowanych przeze mnie projektach i zadaniach podchodzić KONSTRUKTYWNIE. Bo nie tylko krytyka może być konstruktywna, ale również jej odbiór.
autor: Marcelina Pawłowska, Project Leader w EFFECTIVENESS, wspiera Klientów w wykorzystaniu badań kompetencji w procesach HR.
Brawo dla autora, bo zmiana tego typu podejścia jest bardzo trudna dla pracownika. Chwała za to!
A teraz, co jeżeli powiem, że do tego typu sytuacji nie musiało dość? Jeżeli krytyka pracodawcy nie musiała wpływać negatywnie na pracownika? Jeżeli istniały by metody, systemy, które przygotowywały by pracownika do tego typu sytuacji i dawały wsparcie w zmniejszeniu stresu u pracownika?
Tak działają systemy motywacyjne. Wiele z nich daje już łatwy i szybko dostęp do psychologa, oferuje przystępne metody oceny pracownika i zarządzania nim, które w tak mocnym stopniu nie wpływają na leki u pracownika.
Nie bez kozery w nowoczesnych startupach organizuje się cotygodniowe rozmowy z przełożonymi/liderami, aby zbudować relację, aby pracownik nie bał się opinii z ich strony. Połączenie tego z systemem motywacji daje minimalizację czynników stresogennych, a tym samym zwiększa efektywność pracownika.