I znów nas to czeka: „fall backwards”, czyli cofanie wskazówek zegarków jesienią, by przestawić je na czas zimowy. A potem, trochę później, w marcu, znów: „spring forwards”. Powinniśmy szybko umieścić tę mnemotechnikę w archiwum. A potem wróćmy do czasu standardowego. I to wszystko!
Czas standardowy jest wynikiem synchronizowania zegarków. Synchronizacja ta stała się konieczna na skutek pojawienia się kolei żelaznej. A więc dopiero w połowie XIX wieku. Posługiwanie się czasem, który różnił się w zależności od miejsca, czyniło koordynację kursów pociągów skomplikowaną i podatną na błędy. Brytyjskie koleje żelazne znalazły rozwiązanie. W roku 1847 przyjęto GMT, Greenwich Mean Time. Wspaniały wynalazek!
Dlaczego?
Powodem wprowadzenia czasu letniego i zimowego była oszczędność energii. Przesunięcie wskazówek zegara miało dawniej pozwolić na oszczędności w przemyśle. Obecnie większość fabryk i tak pracuje w trybie 24-godzinnymi i przy sztucznym oświetleniu. Z kolei wieczorami ludzie mieli zużywać mniej światła. Dużo później fakty pokazały jednak, że oszczędność energii w czasie letnim nigdy nie została udowodniona. Za to problemów ze zmianą czasu jest co niemiara. Przedsiębiorstwa przewozowe, koleje, linie lotnicze czy firmy autobusowe przy przechodzeniu na czas letni (gdy przestawiamy zegarki o godzinę do przodu) mają godzinne opóźnienie. Z kolei przy przechodzeniu na czas zimowy (cofnięcie zegara o godzinę) cały niemal ruch pasażerski musi na godzinę zostać wstrzymany. Wielu przewoźników wprowadza wtedy specjalne rozkłady jazdy. Kłopoty ma też sektor bankowy, kiedy to na kilka godzin trzeba wstrzymać i zaktualizować systemy bankowości elektronicznej. W części placówek nie można wtedy płacić kartą czy wyjmować gotówkę z bankomatów. Kolejnym istotnym skutkiem ważnym dla gospodarki jest spadek produktywności pracowników w ciągu kilku dni roboczych następujących po zmianie czasu. Wynika to z zakłócenia dobowego cyklu funkcjonowania człowieka.
Uciążliwe zakłócenia
Zmiana czasu w marcu i październiku stanowi dla wielu ludzi uciążliwe zakłócenie zegara biologicznego. Osoby, które mają stałe pory wstawania i chodzenia spać będą potrzebować nawet kilku dni na przestawienie się na nowy tryb. Z kolei personel pracujący w tę noc musi się liczyć z wydłużonym dyżurem. Przykłady negatywnego wpływu zmiany czasu na człowieka można mnożyć. Dodatkowo, skrócenie snu o godzinę prowadzi do większej liczby wypadków w miejscu pracy oraz na naszych drogach. Zakłócenie, które idzie w parze z problemami ze snem, zmęczeniem łączy się ze szczególnym ryzykiem wystąpienia chorób serca i naczyń krwionośnych, co zwiększa ryzyko zawałów. Przy całym (zawodowym i życiowym) stresie, który dobrze znamy, nie potrzebujemy jeszcze dodatkowych wyzwań.
Znak czasu
Czas letni i czas zimowy są mocno zaszczepione w naszej kulturze „od 9 do 5”. Tymczasem stwierdzamy, że ciasny gorset ram czasowych, w który daliśmy się wcisnąć, zaczyna się ze wszystkich stron pruć. W związku z tym regularnie optuje się za ekonomicznym przedziałem czasowym od ok. „6 do 10”. Przy takim szerszym przedziale dyskusja na temat czasu letniego i zimowego jest bezpodstawna. Pamiętajmy tylko o jednym: szerszy przedział czasowy to lepsze samopoczucie i dobrobyt.
Powinno być jasne, że zgodnie z powyższymi argumentami warto cofnąć czas, lecz inaczej, niż poprzez zwykłe przestawienie zegarka. Ponadto nie przekonuje europejski pomysł, by dyskusję na temat czasu letniego i zimowego pozostawić w rękach poszczególnych krajów. Warto zauważyć, że czas urzędowy powinien dostosować czas słoneczny do naszego obecnego trybu życia, ale należy też wziąć pod uwagę, że ludzie nie mają na to wpływu, że słońce nie dla wszystkich świeci jednakowo. Czas standardowy był kiedyś wymyślony w wyniku potrzeby synchronizacji i koordynacji. Potrzeba ta ciągle istnieje, a w tym globalnym świecie być może jest silniejsza niż kiedykolwiek. Wróćmy więc do tamtego czasu, wszyscy!
autor: Ben Jansen, CEO Déhora Consultancy Group i prezes Fundacji Time Design