We wrześniu ruszają ogólnopolskie strajki. Tak zapowiadają wszystkie trzy związkowe centrale. Czy związkowcy mają dość siły, by szantażować rząd? Mają już tylko około dwóch milionów członków, a co roku ubywa od kliku do kilkudziesięciu tysięcy osób.
Tymczasem sytuacja samych związków jest nieciekawa. Od początku lat 90., zarówno „Solidarność” i OPZZ, sukcesywnie się kurczą. Tuż po przełomie roku 89. suma członków obu organizacji wynosiła 7,5 miliona. Dziś oba związki mają ich 1,5 miliona. To pięć razy mniej. W ogóle wszystkich związkowców – łącznie z szacunkową liczbą ponad 300 niezrzeszonych w trzech największych centralach – jest około 2 milionów.
Najgorsza sytuacja jest w OPZZ. Tam z ponad pięciu milionów członków zostało dziś niecałe 800 tysięcy. Najwięcej ubyło w latach 1989-1994, bo ponad 2,5 miliona. Średnia liczba członków w organizacjach zakładowych zrzeszonych w OPZZ spadła z 223 do 87 osób. Podobną liczbą członków może pochwalić się NSZZ Solidarność. W związku jest dziś680 tys. osób. To trzy razy mniej niż w 1991 roku. Średnia liczba zrzeszonych w jednej organizacji zakładowej utrzymuje się na podobnym poziomie, ale znacznie zmalała sama liczba zakładów, w których „Solidarność” ma swoich ludzi. Najstabilniej sytuacja wygląda w Forum Związków Zawodowych. To trzecia pod względem liczby członków centrala związkowa i ostatnia, która załapała się do Komisji Trójstronnej. Liczba osób w niej zrzeszonych jest dość stała, bo historia organizacji jest krótka. Związek powstawał na początku pierwszego dziesięciolecia XXI wieku.
Fatalne informacje przynoszą także badania CBOS. Według opracowania z kwietnia tego roku, tylko pięć procent Polaków należy do związku zawodowego – czyli co dziesiąty pracownik najemny. Dlaczego jeszcze nigdy w historii odsetek Polaków deklarujących przynależność do tego typu organizacji nie był tak niski? Przyczyną słabnącej pozycji związków zawodowych jest niezadowolenie obywateli z ich działalności. Według CBOS, co trzeci zatrudniony Polak deklaruje, że w jego zakładzie pracy działa jakiś związek, ale większość z tej grupy nie dostrzega pozytywnego wpływu jego obecności na sytuację pracowników. Tylko co szósty badany widzi efekt pracy związkowców. Dwie trzecie Polaków uważa, że związki zawodowe to organizacje o niskiej skuteczności, jeśli chodzi o obronę praw pracowniczych. Przeciwnego zdania jest tylko jedna czwarta badanych. Większość respondentów CBOS uznaje też, że związki zawodowe mają zbyt mały wpływ na decyzje polityczne.
A co twierdzą specjaliści? Doktor Jan Czarzasty ze Szkoły Głównej Handlowej, współautor opracowania „Historia i teraźniejszość związków zawodowych w Polsce” dostrzega trzy podstawowe problemy polskich organizacji tego typu.
– „Pierwszy z nich to średnia wieku pośród członków” – mówi dr Czarzasty. – „Przeciętny związkowiec zbliża się do pięćdziesiątki. Związki nie potrafią przełamać bariery pokoleniowej. Nie umieją przekonać ludzi młodych, by się zapisywali. Nakłady na pozyskiwanie nowych członków są w centralach niewielkie, nawet w „Solidarności”, która ma na tym polu największe dokonania, a ich efekt współmierny – czyli słaby. Dr Czarzasty mówi, „że uzwiązkowienie spada we wszystkich krajach Europy. Wyjątkami są kraje skandynawskie – gdzie związki zarządzają funduszami, w których ludzie ubezpieczają się od utraty pracy – i w Wielkiej Brytanii. Tam z kolei prowadzą prężną działalność szkoleniową, pomagając ludziom odnaleźć się na rynku pracy”.
Malejącą siłę związków dostrzegają także ich przedstawiciele. Kazimierz Kimso, szef dolnośląskich struktur Solidarności, spadek liczby członków w latach 90. tłumaczy zmianami restrukturazycyjnymi. Wiele zakładów upadło, a w wiele pozbyło się znacznej części załogi. Natomiast dzisiejszy odpływ ludzi ze związków, to już sprawa złożona. Co do przyciągania w swoje szeregi młodych ludzi, to zdaniem przewodniczącego Kimso, znacznie szanse związków w tej kwestii zmniejszyli rządzący. Doprowadzili do tego, że 2,5 miliona takich ludzi wyjechało do pracy za granicę. Ale są też inne powody. – „Na pewno jedną ze składowych tego problemu są szerokie uprawnienia, jakie rząd dał zakładom pracy. Na przykład umowy na czas określony całkiem blokują ludzi przed zapisywaniem się do „Solidarności”. Oni boją się, że gdy przyjdzie koniec ich umowy, to pracodawca rozstanie się z nimi, by zatrudnić kogoś, kto do związków nie należy” – mówi szef dolnośląskiej Solidarności. – „A przecież związki zawodowe to najlepszy z wymyślonych do tej pory mechanizmów służących pogodzeniu interesów pracodawców i pracowników” – wyjaśnia Kimso.
Autor: Maciej Czujko, Money.pl