Pracownicy z Ukrainy wracają do Polski do pracy. Głównie, bo aż w 3 na 4 przypadkach są to młode osoby przed 35 rokiem życia i ze średnim wykształceniem – wynika z „Barometru Polskiego Rynku Pracy” Personnel Service. Nie wszystkie procesy rekrutacyjne cieszą się takim samym zainteresowaniem naszych wschodnich sąsiadów. W obawie o własne bezpieczeństwo, Ukraińcy unikają zatrudnienia w miejscach, które znajdują się w czerwonej czy żółtej strefie. Kandydatów do pracy w tych regionach jest nawet 11-krotnie mniej niż w miejscach, gdzie epidemiczne obostrzenia nie obowiązują.
Od soboty 3 października br. w czerwonej strefie znajduje się aż 16 powiatów oraz Sopot. Natomiast w żółtej 28 powiatów, w tym także Gdańsk, Gdynia, Rzeszów, Kielce, Nowy Sącz czy Szczecin. W sumie to 51 powiatów, w których obowiązują obostrzenia dotyczące m.in. organizowania kongresów i targów, limitu osób w siłowniach czy kinach oraz na imprezach rodzinnych. Okazuje się jednak, że rozporządzenie wpływa też na lokalny rynek pracy i mniejsze zainteresowanie zatrudnieniem w tych regionach ze strony pracowników z Ukrainy.
– Awersja do ryzyka i troska o własne bezpieczeństwo to naturalna postawa w obliczu panującej epidemii. Dlatego nie należy się dziwić, że pracownicy z Ukrainy wolą unikać pracy w czerwonych strefach. Zwłaszcza, że dla nich jako osób spoza naszego kraju, nie jest oczywiste, dlaczego dany region znalazł się w żółtej czy czerwonej strefie. A np. w Sopocie jest to pochodna wzmożonego ruchu turystycznego, który teraz ustał całkowicie. W rekrutacjach, które prowadzimy widać wyraźnie, że informacja o koronawirusie ma ogromne znaczenie i chodzi nie tylko o sytuację w danym regionie, ale głównie w konkretnym zakładzie pracy – mówi Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service i ekspert rynku pracy.
Ukraińcy chcą pracować w Polsce, ale nie w czerwonych strefach
Z „Barometru Polskiego Rynku Pracy” Personnel Service wynika, że 61% osób, które wcześniej pracowały w Polsce planuje ponowny przyjazd do naszego kraju za pracą. Są to głownie młodzi Ukraińcy od 18 do 35 roku życia (64%) oraz ze specjalistycznym wykształceniem średnim (69%). Dla tych osób głównym powodem decyzji o emigracji pozostaje wizja wyższych zarobków, które nawet 4-krotnie przewyższają te oferowane w ich ojczyźnie. Okazuje się jednak, że stawka godzinowa przestała być głównym argumentem przy podejmowaniu decyzji o wyborze konkretnego pracodawcy. W obliczu zagrożenia jakie stanowi epidemia koronawirusa, bezpieczeństwo zaczyna wysuwać się na prowadzenie i to ono decyduje ostatecznie o przyjęciu pracy w danym miejscu.
Z doświadczeń Personnel Service wynika, że na rekrutacje w miejscach, które znajdują się w czerwonej albo żółtej strefie zgłasza się nawet 11-krotnie mniej chętnych, niż w regionach, w których nie obowiązują obostrzenia. Dla przykładu, do fabryki, w której nie było przypadku koronawirusa rekrutuje się nawet 100-150 osób tygodniowo. Natomiast w zakładach, w którym wykryto tę chorobę, zainteresowanie spada do kilkunastu pracowników.
– Spadek podaży pracowników w regionach, o których mówi się głośno, że występuje tam duża liczba zachorowań na koronawirusa, jest powszechnym zjawiskiem. Pracownicy się boją, więc wolą szukać pracy tam, gdzie jest bezpiecznie. To oczywiście generuje problemy dla pracodawców. Chociaż przez obostrzenia spada popyt na kadrę w restauracjach czy hotelach, to duże zakłady nadal potrzebują pracowników, a o tych jest trudniej w momencie, gdy w danym regionie ogłoszona zostanie czerwona czy żółta strefa – dodaje Krzysztof Inglot.