„Nie improwizujemy na szkoleniach” moglibyśmy napisać w naszej ulotce. Ale sęk w tym, że improwizujemy.
To nie my (niestety) odkryliśmy, że teatr improwizacji może być doskonałą inspiracją do pracy z ludźmi znajdującymi się często w centrum uwagi – zmuszonych do wystąpień publicznych, zabierania głosu na forum, koncentrowania innych wokół swojej osoby.
Już w latach 50-tych zaczęto powoli używać terminu praktyczna improwizacja (w skrócie impro) jako określenie zastosowania technik improwizacyjnych w obszarach pozaartystycznych. Improwizować zaczęto w szkołach, na terapiach, podczas szkoleń mówców, czy polityków.
Równolegle jednak rozwijało się drugie, bardziej pejoratywne znaczenie tego słowa. O ile jeszcze zaimprowizowany taniec czy improwizowany obiad kojarzą nam się nieźle, to stwierdzić, że ktoś w swojej przemowie postawił na improwizację ma już zabarwienie krytyczne. Tak to improwizator staje się antonimem perfekcjonisty, który skrupulatnie i odpowiedzialnie przygotowuje się do swoich działań. Którego z nich wolelibyście zatrudnić?
Pozornie wygrywa perfekcjonista. My również cenimy perfekcjonizm i sami stawiamy go sobie jako priorytet. Sęk jednak w tym, że choćbyśmy nie wiadomo jak starali się przygotować plan A oraz plany B, C i D, przeanalizowali ryzyko (bardzo cenna rzecz) i zniwelowali wszystkie jego czynniki, to rzeczywistość i tak znajdzie sposób, by nas zaskoczyć. A wtedy rzecz w tym, by nie stracić głowy, którą się przecież ma na karku.
Uważamy, że szkoląc kadry biznesu nie wolno zapominać o tym wątku. Wyposażeni w doskonałe narzędzia absolwenci szkoleń z zarządzania stają się niemal bezbronni, kiedy absurd dnia codziennego wespół z ironią losu zgotują im figla. No tak, powie ktoś, ale przecież są szkoleni w budowaniu strategii, planowaniu awaryjnym… Dadzą sobie radę. Zgoda. Ale nie o tym mowa. Oni będą musieli zareagować „tu i teraz” i to zareagować w taki sposób, by nie zburzyć budowanego przez miesiące (lata?) autorytetu.
Proszę sobie wyobrazić sytuację, gdy na śliskim chodniku wywijasz spektakularnego orła na oczach około setki czekających na autobus mieszkańców twojego miasta. Oczywiście, że będziesz wiedział, jak opatrzyć skaleczenie, pomyślisz przytomnie, by sprawdzić, czy nic nie wypadło ci z torby, ba, nawet w trzy minuty po wypadku zawiadomisz szefa, że spóźnisz się do pracy. Ale chodzi o ten moment, w którym oczy wszystkich zwrócone są na ciebie. Co ci pozostaje? Użyć słowa powszechnie uznawanego za obraźliwe lub rozpłakać się (w zależności od wrażliwości), możesz również udać, że cię tu wcale nie ma i że to wcale nie ty na czworakach zbierasz się z kałuży. Lub też oblać się panieńskim rumieńcem. Tylko nieliczni (tak zwani mistrzowie ciętej riposty) przekują taką sytuację w pokaz klasy i godności.
Podobnie jest w biznesie. Może ci się zdarzyć, że dopieszczana od tygodni piękna prezentacja nie otworzy się na laptopie, a okaże się to dokładnie dwie minuty przed wejściem na salę prezesa. Możesz zapomnieć o arcypilnym deadlinie, bo wpisując termin omyłkowo pomyliłeś go z datą urodzin żony (a przecież to dopiero za tydzień). Możesz na korytarzu wpaść na kogoś, kogo twarz mówi ci tylko jedno: „znam tego gościa i jestem mu coś winien”. Nie dlatego, że jesteś chaotyczny, nierozgarnięty, beztroski. Takie rzeczy po prostu się dzieją.
Ćwiczenia praktycznej improwizacji, gdyby nie to, że są na ogół bardzo zabawne, przypominałyby chińskie tortury. Wiecznie stawiają bowiem uczestnika w sytuacji daleko poza strefą komfortu. Z wyglądającą na czyste okrucieństwo pasją ich autorzy wymyślają coraz to nowsze sposoby, by postawić adepta sztuki praktycznej improwizacji w sytuacji, która go zaskoczy, na którą z całą pewnością nie był przygotowany. Ale nie okrucieństwo za tym stoi. Błyskawiczne reagowanie po prostu da się wyćwiczyć. Tylko trzeba to przeżyć. Jasne, że są osoby, które wyssały to z mlekiem matki – im to po prostu samo przychodzi. Tak jak i są tacy, którzy bez bólu opanowują końcówki deklinacji łacińskich lub w 3 minuty uczą się jazdy na monocyklu. Ale inni też mogą. Tylko muszą spróbować.
Impro daje też więcej. Ze swoim sławnym (nieco wypaczonym) hasłem „bądź na tak” trenerzy improwizacji postulują otwartą, odważną i optymistyczną postawę wobec wszystkiego co nieznane. To nie znaczy, że mamy zgadzać się na wszystko, do kosza wyrzucić dyplom ze szkolenia z asertywności i biernie dawać się ponieść inicjatywom innych. Chodzi zaledwie (i aż) o to, by z zasady nie być na „nie”. By porzucić te wszystkie „niedasie” i „itaknieudasie” na rzecz używania choćby od czasu do czasu „dlaczego by nie spróbować” i „no dobra”. Kto zacznie tak myśleć, otworzy się na innowacyjność, a to dla biznesu już jest konkretna wartość.
Impro to gra zespołowa, a często wręcz partnerska. Wiele ćwiczeń wykonuje się w małych grupach bądź w parach. To fantastyczny trening umiejętności interpersonalnych, empatii, komunikacji (także niewerbalnej), współpracy. W kontekście bycia na TAK czeka nas trudny trening akceptowania pomysłów innych, zaufania, nie forsowania za wszelką cenę swojej wizji na rzecz próby zrozumienia, co ma nam do zaoferowania partner.
Niezwykle pociągający w impro jest wątek działania przeciwstawionego mówieniu o działaniu. Wykiełkowawszy z teatru, gdzie obecność publiczności wymaga, by wiecznie się coś działo, ćwiczenia z praktycznej improwizacji wiecznie zmuszają do tego, by działać. Tymczasem dla wielu osób to nie takie proste. Proszę nam wierzyć, że zdecydowana większość osób stając na scenie i słysząc, że wraz z partnerem ma do odegrania scenę polowania na wiewiórki, zaczyna od zwrócenia się do partnera celem omówienia szczegółów. Ale publiczność nie chce słuchać dialogów w rodzaju „to co, czym je będziemy łapać?” albo „Ty, Czesiek, a może złapiesz tamtą?” Chce widzieć ferwor polowania, być świadkiem podchodów, zasadzek, nagonek, spektakularnych akcji.
To jak w życiu – gdy sytuacja jest kryzysowa, a oczy wszystkich skierowane są na ciebie, musisz przestać wreszcie opowiadać o tym, co mógłbyś zrobić. Działaj! Czy taki trening nie przydałby się waszym managerom?
Wreszcie coś, co fachowo nazywa się „schematami blokowania”. Są to opisane dość dokładnie przykłady zachowań, które uniemożliwiają rozwój akcji w improwizowanym przedstawieniu. To kamyczek do szkolenia z kreatywności – o idea killers w teorii słyszał pewnie każdy. Ale w impro trenujesz na żywym organizmie i masz okazję przekonać się, jak często sam bezwiednie blokujesz siebie i innych.
W ramach edutainmentowych metod szkoleniowych prowadzimy warsztaty praktycznej improwizacji. Bo są świetne, skuteczne i przezabawne. Bo otwierają oczy, pokazują stare „miękkie” zagadnienia od innej strony. Bo są trudne, a zarazem bardzo wciągające. Bo odmieniają. Bo w Exprofesso, choć jesteśmy profesjonalistami, lubimy improwizować!
Autorka: Maja Dobkowska, Exprofesso – konsultant edutainment, trener