Obejrzałam wczoraj fascynujący program o krowach. Opowiadał dwie historie, którymi postanowiłam się podzielić. Obrażonych proszę o obrzucenie mnie ewentualnymi pomyjami w komentarzach.
Niejaki James (lub Jim) – Brytyjczyk skądinąd, co jest istotnie, bo oni mają fantastyczne poczucie humoru – prezentował dwa sposoby hodowli krów i pozyskiwania od nich mleka. I tak: na jednej farmie były dwie obory. W pierwszej z nich krowy były wprowadzane do specjalnego tunelu, gdzie hodowcy ręcznie myli wymiona, zręcznie unikając ataków ze strony sąsiedniej krowy, posiadającej część podogonową w strefie nad głową hodowcy. Pomijając jednak zbędne szczegóły: wymiona były myte, a następnie hodowca podłączał do nich specjalne wyciągarki. I tak krowa sobie stała ze smętnym wyrazem pyska, pozostając w procesie dojenia, a kolejna już czekała w kolejce, wcale nie wydając się szczęśliwsza (choć nie jestem ekspertem od mimiki bydła). I tak 2 razy dziennie. Jedno dojenie – 10 litrów mleka.
A teraz druga obora. Jakże inna od pierwszej! Dzięki ultranowoczesnemu urządzeniu wszystko w pełni zmechanizowane. Kierując się stopniem ciśnienia w wymionach krowy same decydowały kiedy chcą być wydojone. Podchodziły same na specjalną rampę, gdzie maszyna myła wymiona i doiła, a także zapewniała rozrywkę w postaci przekąski. Zero zaganiania i sztywnej organizacji.
Chcecie wiedzieć jaka była różnica w efektach?
Obora pierwsza – hodowcy na nogach od 5 rano i urobieni po pachy przy myciu wymion i dojeniu. Dawali radę wydoić krowy tylko 2 razy dziennie. Krowy dawały 20 litrów mleka.
Obora druga – koszt pracy hodowców skracał się do godziny dziennie. A krowy same podchodziły do dojarki. Czasem nawet podchodziły za często i maszyna musiała odprawiać je z kwitkiem. Jako krowy szczęśliwe dawały więcej mleka.
To wszystko jest tak absurdalnie proste i tak fantastycznie nadaje się do przełożenia na ludzki świat pracy!
Krowy nie lubią być zaganiane i traktowane jak bydło. To podobnie jak ludzie.
Krowy szczęśliwe dają więcej mleka. Szczęśliwszy pracownik daje z siebie więcej, a wiedząc, że jest mu dana wolność, potrafi pracować jeszcze wydajniej z wdzięczności.
Dzięki technologii hodowcy skracają czas pracy do niezbędnego minimum. W świecie ludzi technologia zmniejsza marnowanie cennego czasu i pieniędzy. Przejście na rozliczanie pracowników z efektów umożliwia mniej czasu na użeranie się z administracją czasu pracownika.
Zastosowanie technologii to duży koszt początkowy – maszyna kosztuje tyle samo co dom. W świecie ludzkiej pracy taki koszt początkowy to zmiana świadomości, zainwestowanie w nauczenie ludzi, że liczy się rezultat i jaki wykorzystać warsztat i narzędzia technologiczne.
Problem w tym, że czasem zamieniamy się w bydło hodowlane i nie potrafimy sami podjąć decyzji. Pracodawcy o tym, że trzeba się wyrwać z totalnie niewydajnego systemu pracy na czas, a pracownicy, że można pracować INACZEJ.
Jeśli więc jako pracownika uwiera cię sztywny system pracy od 9-17 i wydaje ci się, że lepiej pracowałbyś/pracowałabyś flexi zastanów się. Chcesz zacząć z grubej rury i zostać freelancerem lub przedsiębiorcą? A może odpowiada ci etat, tylko wolałbyś/wolałabyś pracować mniej – na część etatu? Co powiesz na jeden dzień pracy z domu, żeby nadgonić, odsapnąć?
1. Wybierz swoją flexipracę
2. Przygotuj propozycję i opisz w jaki sposób będziesz organizować pracę
3. Spotkaj się z szefem i spróbuj go przekonać.
Mówiąc jak krowie na rowie – której oborze chciałbyś/chciałabyś oddawać mleko? Nie czekaj i do cholery weź byka za rogi..