W pierwszej części cyklu poświęconego powiązaniom kultury organizacyjnej z aranżacją biura zajrzeliśmy do krakowskiej siedziby Grupy Adweb. Dziś odwiedzimy PLAY.Przy pierwszej wizycie w biurze PLAY kilka miesięcy temu moje czujne oko komunikatora od razu na wejściu wychwyciło znamiona PLAYowej kultury: t-shirty rozwieszone na antresoli z PLAYowymi hasłami i plakaty z firmowymi wartościami na drzwiach wejściowych do biur. Wszystko zachowane oczywiście w PLAYowej stylistyce.
Samo biuro zrobiło na mnie wrażenie podobne, jak biura IKEA – wypełniona po brzegi przestrzeń, na każdym kroku gadżety jednoznacznie wskazujące na markę, swobodna atmosfera pracy. „PLAY jest bardzo otwartą i elastyczną strukturą biznesową, dlatego nasze pięciopiętrowe biuro jest jednym wielkim openspacem”, opowiada Marcin Gruszka, rzecznik prasowy PLAY.
Dla organizacji, które rosną w takim tempie jak PLAY, zarówno przestrzeń jak i komunikacja są wyzwaniem. „W naszym DNA mamy wciąż start-upowy charakter, ale trudno mówić o start-upie przy organizacji, która w samej centrali zatrudnia ponad 1000 osób. Dzisiaj zajmujemy pięć pięter, wkrótce zajmiemy szóste. Taka organizacja biura sprzyja tworzeniu się tzw. silosów”, przyznaje Marcin. „Idealne są chyba takie przestrzenie, gdzie całość organizacji mieści się na jednym, dwóch piętrach.”
Żeby uprościć komunikację, ułatwić współpracę i zachować niepowtarzalny start-upowy charakter PLAY, jesienią ubiegłego roku zostały wypracowane nowe wartości firmowe:
Clear – wszystko jasne
Can do – damy radę
Close – jesteśmy blisko
W biurze nie ma boksów, gabinetów i sekretariatów, a prezesi siedzą przy takich samych biurkach, jak pozostali pracownicy. Wystrój jest jednolity i spójny, a działy i pracownicy mogą zaznaczyć (i zaznaczają) swoją indywidualność na różne sposoby. Na przykład ścianą z puszek, które tworzą obraz. Albo wystawą kartek świątecznych. W jeszcze innym miejscu pod sufitem wisi… noga. A kiedy ktoś wybiera się w delegację lub na urlop, po powrocie może czekać na niego „serdeczne powitanie”. Takie igraszki faktycznie sprawiają, że ludzie są ze sobą bliżej.
W firmie są jednak departamenty, które chcą czy potrzebują być odseparowane, jak np. dział prawny. Na to też jest przyzwolenie. „Architekci, eksperci debatują, firma proponuje, ale to pracownicy decydują jak wygląda nasze biuro”, podsumowuje Marcin. Jeśli tym ostatnim nie odpowiada proponowane przez firmę zagospodarowanie, są wprowadzane zmiany.
My rozmawiamy na sali, która miała być chillout roomem, gdzie można oderwać się od pracy oglądając telewizję lub grając na Play Station. Ten pomysł jednak się nie sprawdził a ta i podobne sale zmieniły swoją funkcjonalność: tutaj ludzie przychodzą jeść. Przyciemnione światło, miękkie pufy, barek z ekspresem do kawy, automat ze słodyczami, wielki telewizor i PLAY Station. Kiedy przy poprzedniej wizycie usiadłam tu z laptopem zostałam obrzucona zdziwionymi, oburzonymi spojrzeniami. Czułam się nieswojo. Byłam zupełnie nieświadoma tego, że kalam pracą miejsce przeznaczone wyłącznie do odpoczynku. Niniejszym przepraszam Was, PLAYowicze!
W miarę rozrastania się firmy i zgodnie z potrzebami pracowników chillout roomy, które znajdowały się na każdym piętrze, zostały zlikwidowane. Podobnie było z piłkarzykami – na każdym piętrze był stół do gry, ale pracownicy prosili o ich usunięcie, bo tylko przeszkadzały w pracy. „Nigdy też nie widziałem nikogo przy Play Station, grają tylko czasami dzieci pracowników”, przyznaje Marcin.
„Są różne sprzeczności”, zauważa. Salę, w której siedzimy odgradza od openspace przeszklona ściana, zamontowana na prośbę pracowników. Dolatywały do nich zapachy jedzenia, rozmowy i śmiechy kolegów, co rozpraszało. Z drugiej strony nie chcieli ściany, która odgradzałaby ich od wejścia do biura – prosto z korytarza wchodzi się na otwartą przestrzeń, na której stoją rzędy biurek. Drzwi otwierają się i zamykają nieustannie, krążą ludzie. Mimo to każdy skupiony jest na swoich zadaniach i tylko spogląda mimochodem na przechodniów.
Taka organizacja przestrzeni koresponduje z jedną z wartości: close – jesteśmy blisko. Jak sam Marcin przyznaje są tego plusy i minusy: „Przy swoich biurkach ludzie rozmawiają o różnych rzeczach i nie każdy chce to słyszeć, uczestniczyć. Na każdym piętrze mamy sale konferencyjne i dziuple wybierane przez osoby, które potrzebują chwili spokoju.” Wspomniane dziuple to pokoiki o powierzchni półtora na półtora metra. Prawie wszystkie cały czas są oblężone: „Non stop ktoś tam leży z laptopem, niektórzy pewnie trochę drzemią”, relacjonuje Marcin.
Sale konferencyjne noszą nazwy zespołów rockowych, a nadają je pracownicy. Najważniejsza z nich to Sex Pistols, której nazwa wędruje z PLAY z siedziby do siedziby. To tutaj zapadają kluczowe dla polskiego rynku telekomunikacyjnego decyzje, jak np. wprowadzenie na rynek Formuły 4.0. Ściana naprzeciwko wejścia jest mozaiką zrobioną ze zdjęć pracowników PLAY.
„Kiedyś PLAY był bardzo rock’n’rollowy”, wspomina Marcin. „Teraz, ze względu na wielkość firmy jesteśmy spokojniejsi, trochę dorośliśmy. Ale wciąż mamy to w naszym DNA. Ma to trochę inny wymiar, jednak bliżej nam na pewno do rock’n’rolla niż do typowej korporacyjnej struktury.”
Czasami największą przeszkodą w realizacji pomysłów na aranżację biura są ograniczenia administracyjne. Firmy zarządzające budynkami są bardzo konserwatywne i zapobiegliwe. „Chcieliśmy mieć przeszklone klatki schodowe, żeby uniknąć tworzenia się silosów, mieć poczucie przestrzeni”, wspomina Marcin. Nie zgodziłi się na to administracja budynku i architekt. Nie udało się także zaaranżować korytarzy przy windach, tej „ziemi niczyjej”. Już tam miały być zasygnalizowane wartości firmowe PLAY – różnymi teksturami na ścianach, przestrzennymi przedmiotami, dopasowaną do całości podłogą. Po długich bezowocnych negocjacjach z administracją budynku stanęło na plakatach.
Wkrótce siedziba PLAY powiększy się o jeszcze jedno piętro, a większa przestrzeń umożliwi zorganizowanie miejsc do kreatywnej pracy. Będą to przestrzenie przeznaczone do szybkich spotkań, ale nie za zamkniętymi drzwiami sal konferencyjnych lecz na miękkich, kolorowych sofach. Na ścianach będzie dużo tablic do wykorzystania nie tylko przy kreatywnych działaniach, ale także do swobodnego bazgrania. Ożywi to przestrzeń. Jednak największym hitem, na który wszyscy czekają, będzie olbrzymi taras. „To najgorętszy przedmiot dyskusji kuluarowych. Wszyscy dopytują, kiedy będzie, co tam będzie, czy będą stoły, czy będzie można palić, czy będą kwiaty”, opowiada z uśmiechem Marcin.
Organizacja przestrzeni biura PLAY to zderzenie tego, co chce i może dać firma z tym, czego potrzebują pracownicy. To kompromis między wizją architekta, wizją organizacji a oczekiwaniami pracowników. „Nasze nowe wartości są dostosowane do tego, jacy jesteśmy. Podobnie jest z naszym biurem”, podsumowuje Marcin.
PLAY zdaje się być rzadkim przypadkiem organizacji, której wzrost nie pozbawił pierwotnego start-upowego charakteru. Sformułowane wartości są bliskie prawdziwej naturze firmy i jej wizerunkowi zewnętrznemu. Także aranżacja biura z nimi koresponduje: clear – wszystko jasne, czyli transparentność dzięki openspace i przestrzeniom do relaksu; can do – damy radę, czyli maksymalne i jednocześnie optymalne wykorzystanie przestrzeni; close – jesteśmy blisko, czyli maksymalna eliminacja barier w przestrzeni. A wszystko to z uwzględnieniem przede wszystkim potrzeb pracowników. I rock’n’rolla.