Przeczucie rekrutera

startup-593310_1280 (2)
 
Kiedyś pracowałem w dużej korporacji jako Specjalista ds. Rekrutacji. Rekrutowałem głównie inżynierów (firma o profilu technicznym) i wśród setek zaproszonych na rozmowę i dziesiątek zatrudnionych musiał się trafić jeden przypadek wykraczający poza normy. Statystyka.
 
Nie jestem inżynierem, nie miałem i nie mam kompetencji do oceny wiedzy i umiejętności technicznych, języków programowania itp. Na wstępnym etapie selekcji sprawdzałem za to podstawowe informacje z CV i tzw. kompetencje miękkie, które były osią firmy. Potem kandydatów kierowałem już do ich bezpośredniego przełożonego, który sprawdzał ich merytorycznie i podejmował decyzję. Wszystko szło w miarę sprawnie, aż pewnego dnia…
 
Poszukiwaliśmy specjalistów do nowego projektu. Oprócz specyficznych umiejętności technicznych niezbędna była znajomość języka francuskiego. Znalezienie inżynierów o takim profilu było niezwykle trudne i każdy kandydat był dla nas na wagę złota. CV pana X prezentowało się idealnie. Doświadczenie, znajomość specyfiki, angielski, francuski. Jedynie epizody w kolejnych były dość krótkie, ale mogła być to specyfika pracy nad konkretnymi projektami. Wątpliwości postanowiłem rozwiać podczas spotkania.
 
Pan X okazał się wspaniałym rozmówcą. Godzina minęła nam zupełnie niespodziewanie. Wątpliwości zostały wyjaśnione. Na koniec zostawiłem sobie jedno z moich ulubionych pytań: „Podczas pracy z ludźmi zdarzają się czasem sytuacje konfliktowe. Jak sobie Pan z nimi radzi?”. Twarz Pana X stężała, wstał z krzesła, pochylił się nade mną przez biurko, uderzył pięścią w stół i wycedził przez zęby: „Ja nie mam konfliktów w pracy! NIGDY!”. Za chwilę sytuacja wróciła do normy i spokojnie skończyliśmy rozmowę. To uderzenie pięścią było jedynym zgrzytem podczas całego spotkania. Ale przygotowując podsumowanie postanowiłem jednak odrzucić jego kandydaturę na podstawie tej jednej przesłanki. Zadzwoniłem, ładnie podziękowałem za udział w procesie rekrutacyjnym. Pana X zatkało. Po chwili milczenia zapytał o powody. Wyjaśniłem, a on mi wyjaśnił, że nie mam prawa blokować jego kariery. Pożegnaliśmy się z rozbieżnymi zdaniami na ten temat.
 
Dwa dni później zadzwonił do mnie kierownik projektu, że Pan X był u niego i próbował wprosić się na spotkanie. Wyjaśniłem mu o co chodzi. Wieczorem na mój prywatny telefon dostałem niemiłego sms-a wysłanego przez bramkę. Potem następnego. Rano zadzwonił do mnie Pan X z groźbami. Nazajutrz recepcja pokwitowała skargę do Zarządu na proces rekrutacji. Skarga dotyczyła zarówno mnie, jak i kierownika projektu. W skrzynce rekrutacyjnej znajdowaliśmy codziennie po kilka maili od Pana X. Od błagalnych, po takie z groźbami. Codziennie przed północą dostawałem kilka SMS-ów o różnej, dziwnej treści. Było dla mnie jasne, kto jest autorem. Jako firma wystosowaliśmy do Pana odpowiednie pismo. Nie pomogło. Działania Pana X wręcz się nasiliły. Potrafił stać pod naszym biurem od 17:00 i czekać dzwoniąc w tym czasie na telefon na moim biurku. Po kolejnej próbie rozmowy – Pan X nie wytrzymał i próbował wtargnąć do biurowca. Został zatrzymany przez ochronę.
 
Przeczucie rekrutera mnie nie zawiodło. Później okazało się, że podobne przygody miał u swoich poprzednich pracodawców. Każdą pracę kończył potężnie skonfliktowany. Z przełożonymi, kolegami, klientami. Pomimo naprawdę niezłych umiejętności technicznych, znajomości języków obcych i dobrego wykształcenia – nie potrafił pracować z ludźmi.
 
Epilog
Po wezwaniu Policji Pan X przestał nękać naszą firmę. Z kierownikiem projektu poszliśmy po wszystkim na piwo. Byliśmy o jedno pytanie od katastrofy.
 
 
Autor: Adam Jankowski
 
 

Z przyjemnością poznamy Twoją opinię

Skomentuj

Wystarczy 5 sekund aby być zawsze na bieżąco.

Zapisz się do naszego newslettera tutaj:

Informacje o najciekawszych artykułach i nowościach w świecie HR.

Dziękujemy za zapisanie do naszego newslettera. Od teraz będziesz na bieżąco ze światem HR.

Share This
HRstandard.pl
Login/Register access is temporary disabled
Compare items
  • Total (0)
Compare
0