HR-owa prostytucja

sunset-401541_1280Znajomy mówca motywacyjny zawsze przed swoim wystąpieniem puszcza sobie na słuchawkach piosenkę Jessie J – Price Tag (https://www.youtube.com/watch?v=qMxX-QOV9tI). Zawsze tę samą. Potem wychodzi na scenę i robi show. Spytałem go dlaczego zawsze tą piosenkę…
 
 
 
 
 
 
 
 
 
– Wiesz, zarabiam naprawdę dobre pieniądze na tych wystąpieniach. Często robię ten sam wykład. To rozleniwia. Łapałem się na tym, że robię to bez entuzjazmu. W tej piosence łapię ten flow. Słyszę: It’s not about the money, money… We just wanna make the world dance. Najpierw pasja, potem kasa.
 
W Inernecie co i raz można znaleźć filmiki z domorosłymi motywatorami – jak słynny Piotr, który zaklinał rzeczywistość by zostać zwycięzcą. Świeżo upieczonym kandydatom na guru wydaje się, że odkryli magiczne zaklęcie zamieniające NLP w PLN. W tanich marynarkach opowiadają o zarabianiu miliona. Przed oczami mają kasę, a nie pasję. Robią to dokładnie odwrotnie niż wspomniany wcześniej mówca. I są dokładnie na odwrotnym biegunie biznesowym.
 
Ta sama zasada dotyczy wszystkiego co robimy. Jeżeli chcemy dobrze szkolić – musimy to kochać. Jeśli chcemy rekrutować – dążmy w tym do mistrzostwa. Jeśli chcemy robić kampanie employer branding – tym właśnie musimy oddychać. Dążyć do maestrii. A sukces przyjdzie sam.
 
W latach 90-tych hitem była agencja rekrutacyjna. Obok profesjonalnych firm, które przychodziły do nas z Zachodu pojawiały się małe polskie agencje. Część z nich urosła, część się skonsolidowała, trochę upadło. Ale często też za świadczenie usług rekrutacyjnych brały się biura tłumaczeń, agencje nieruchomości i inne dziwne podmioty. Tylko dlatego, że za „Rekrutacją” stały pieniądze. Bynajmniej – nie z fascynacji procesem. Rynek szybko wymiótł takie wynalazki.
 
Podobna sytuacja była ze szkoleniami. Kiedy Unia Europejska sypnęła gotówką – nagle wszyscy zapragnęli szkolić. Nadprodukcja chętnych, światowy kryzys i rosnące znaczenie metod zdalnych (webinaria, e-learning) sprawiła, że z dziesiątek tysięcy potencjalnych trenerów w zawodzie zostało niewielu. Przy wysokim poziomie merytorycznym, przy dużej sprawności technicznej – to co decydowało, że jeden szkoleniowiec jest lepszy od drugiego, to pasja. Tych, którzy szkolą tylko dla kasy bardzo łatwo rozpoznać.
 
Ostatnio bardzo modnym terminem jest Employer Branding. Wszyscy robią EB. Część dlatego, że znalazła właśnie obszar, który łączy zainteresowania HR-owe i marketingowe. Ale część znowu dlatego, że poczuli zapach pieniędzy, usłyszeli szelest banknotów. I znowu – mamy kampanie poprawne i takie, które porywają i wyznaczają nowe kierunki. Różnica? Pasja.
 
Tak jest zresztą z każdym zawodem – nauczyciela, policjanta, sprzedawcy. HR nie jest wyjątkiem. Jeśli coś robimy z pasją – robimy to dobrze, bo nam po prostu bardzo zależy. Jeśli coś robimy tylko dla pieniędzy, to przepraszam za mocne słowo, ale niebezpiecznie zbliżamy się do granicy prostytucji. Kasa jest. Miłości nie ma.
 
 
Autor: Tomasz Staśkiewicz
 
 

2 komentarze
  1. Reply
    waldemar razik 8 grudnia 2014 at 11:56

    Tomasz,

    Jako osoba jakby spoza branży HR wczytuje się w literaturę przedmiotu oraz słucham mądrzejszych. Uważnie.

    Twoje stwierdzenia są bardzo trafne choć przyznam, że odrobinę kąśliwe dla HR’owej branży. Ciekawe, czy komuś w korpo-HRach nie podpadniesz.

    Broniłbym przywołanego Piotra Blandforda. Bo nawet przy jego nieporadności autoprezentacyjnej, to co jednak odróżnia Piotra od postkorporacyjnej HR-owej masy to pasja i autentyczność z jaką wykrzykiwał w kamerkę swoje „jesteś zwycięzcą”. I jest skuteczny, bo Ty jak i ja Piotra zapamiętaliśmy. Czy pamiętamy ostatnie wystąpienia samozwańczych guru HR?

    Faktycznie masa kasy poszła na pseudoszkolenia finansowane z naszych podatków, które po przelaniu na konta w Brukseli wróciły jako pieniądze niczyje, które można marnotrawić. Znam kilka firm, które doszły do mistrzostwa w trzaskaniu projektów unijnych. Pasą się na kasie unijnej, słabo płacą trenerom, ściemniają na potęgę.

    Wiele osób parska śmiechem, gdy słyszy tzw. speców employer brandingu, którzy mówią: to jest taki miks HR i marketingu. Ekspert lub ekspertka czasem dorzuca, że trzeba mieć profil na fejsie, kolorowe pufy w sali konferencyjnej oraz filmik na youtube. I podobno to jest employer branding made in Poland. Nawet można certyfikować się na hiperekstra ąę emplojer brending meneżera, rekrutera — po przejściu szkolenia. Masakra a raczej certyfikacyjna maskarada. Może czas na zmiany w HR?

    Pozdrawiam,

    Waldemar

  2. Reply
    Tomek Staśkiewicz 8 grudnia 2014 at 12:57

    Waldemar,
    Zdecyowanie się zgadzam. Nie jesteśmy od tego zeby słodzić, ale pchać tę branżę. Czasami bolesne opinia zrobi więcej niż 3 modelowe i poprawne artykuły.
    TS

Skomentuj

Wystarczy 5 sekund aby być zawsze na bieżąco.

Zapisz się do naszego newslettera tutaj:

Informacje o najciekawszych artykułach i nowościach w świecie HR.

Dziękujemy za zapisanie do naszego newslettera. Od teraz będziesz na bieżąco ze światem HR.

Share This
HRstandard.pl
Login/Register access is temporary disabled
Compare items
  • Total (0)
Compare
0