Wchodzisz do biura, uruchamiasz komputer, logujesz się do systemu. Odpalasz system rekrutacyjny, pierwsza selekcja zrobiona już jest automatycznie. Filtrujesz sobie życiorysy, przeglądasz wyniki testów on-line i jednym kliknięciem zapraszasz kandydata na wirtualny assessment. Proste? Bardzo.
A jeszcze całkiem niedawno wyglądało to wszystko zupełnie inaczej… Przedstawiamy Wam listę rzeczy, bez których kilka lat temu trudno było sobie wyobrazić rekrutację. A dziś już używa się coraz rzadziej.
1. Faks
Na pierwszym miejscu musi być on. Król epoki przedinternetowej. Naprawdę – kiedyś wszystko, w tym rekrutacja funkcjonowało bez dostępu do globalnej sieci. W odpowiedzi na ogłoszenia zamieszczone w gazetach do firmy spływały życiorysy faksem. Pokazywało to determinację kandydatów, którzy chcieli, aby ich dokumenty dotarły przed tymi, które przyjdą pocztą. Przychodząc rano do pracy rekuter znajdował na podłodze splątaną rolkę dokumentów aplikacyjnych. Z punktu widzenia kandydata zawsze najważniejsze było pytanie: „Czy przeszło czytelnie?”
2. Nożyk do otwierania kopert
Owszem – dostajemy teraz korespondencję papierową. Ale jeszcze do niedawna – firmy rekrutacyjne były przekleństwem listonosza. Setki kopert trzeba było jeszcze otworzyć. Najlepiej tak, żeby samemu się nie pokaleczyć ostrą krawędzią papieru. Ani żeby nie uszkodzić cennych dokumentów. Komu teraz nożyk do otwierania kopert kojarzy się jeszcze z rekrutacją?
3. Dziurkacz, segregatory, regały
Na jednym dysku zmieści się tyle CV ile w wersji papierowej zmieściłoby się w całym biurze. Drukujemy teraz tylko aplikacje, które są naprawdę interesujące i ważne. Kiedyś – archiwizowanie wszystkich dokumentów zajmowało sporą część pracy rekrutera. A przede wszystkim mnóstwo miejsca w biurze. Przy prowadzeniu kilku projektów jednocześnie trzeba było mieć mnóstwo segregatorów, kilka półek, a czasem nawet regałów tylko na dokumenty aplikacyjne. No i dziurkacz, który zawsze się gdzieś zapodziewał. A bez niego wpięcie wszystkiego na miejsce było niemożliwe…
4. Życiorysy
Nie – nie CV, nie Curriculum Vitae. Życiorysy pisane niebieskim długopisem na papierze podaniowym. Pisane jednym ciągiem, pełnymi zdaniami. „Urodziłem się dwudziestego lutego roku tysiąc dziewięćset…” Teraz takie CV zakrawałoby na hipsterską ekstrawagancję, próbę wyróżnienia się. Kiedyś – było standardem.
5. Telefon stacjonarny jako jedyne źródło kontaktu
Kiedyś nie było telefonów komórkowych. Później mieli je tylko nieliczni, których stać było na naprawdę drogie opłaty – również za połączenia przychodzące. Chcąc się umówić na spotkanie z kandydatem trzeba było go złapać telefonicznie. Po godzinach jego pracy oczywiście. Pod warunkiem, że akurat jest w domu. Iluż znakomitych kandydatów odpadło przez to, że nie można się było dodzwonić!
Postęp technologiczny sprawił, że rekrutować jest teraz o wiele wygodniej, o wiele szybciej, a przede wszystkim efektywniej. Nie tracimy czasu na zbędne działania. Oszczędzamy papier, ale przede wszystkim nasz czas. Za jakiś czas jeszcze nowsze rozwiązania jeszcze bardziej ułatwią nasze życie. I chyba pozycja tylko jednej rzeczy w procesie rekrutacji nie jest zagrożona. Ekspresu do kawy.
Autor: Adam Jankowski