Od początku tego roku mamy prawdziwy boom w rankingach, w których są nadawane wyróżnienia organizacjom w kategorii „najlepszy pracodawca”. Przyznanie wyróżnienia poprzedzone jest badaniami prowadzonymi przez organizację, która nadaje tytuły, a kryteria, które są brane pod uwagę oraz metodologia różnią się w zależności od rankingu. Najczęściej są to:
– wyzwania wpisane w pracę w organizacji i związane z tym możliwości zdobywania wiedzy eksperckiej przez pracowników (możliwości rozwoju),
– przyjazna atmosfera pracy,
– równowaga pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym,
– stabilność zatrudnienia,
– warunki finansowe
W rankingach prowadzonych na zagranicznych rynkach pracy pojawiają się też inne wskaźniki np. równe traktowanie w pracy osób o różnych orientacjach seksualnych.
Korzyści dla wyróżnionego pracodawcy wydają się być oczywiste: w ślad za nadaniem znaku idzie w świat informacja, że firma spełnia kryteria, które warunkują przyznanie tytułu „najlepszego pracodawcy”, wzmacnia się dzięki temu jej wizerunek na rynku pracy i świadomość marki. A co za tym idzie – firma powinna mieć przewagę rekrutacyjną – w przyciąganiu najlepszych kandydatów do pracy oraz zatrzymywaniu i angażowaniu swoich pracowników.
A jak wygląda rzeczywistość? Najprawdopodobniej poprawia się postrzeganie pracodawców posiadających znak jakości na rynku pracy (tego typu badania zostały przeprowadzone w Niemczech). Ale czy przekłada się to na realne wyniki czyli czy pracodawcy zyskują przewagę w przyciąganiu i zatrzymywaniu najlepszych pracowników? Czy są znane takie dane z Polski i jaka jest Wasza opinia?