Czy warto jeszcze wyjechać za granicę? A może założyć własną firmę? Czy inżynierowie mają dziś takie same możliwości rozwoju w kraju, jak i za granicą?
Jedną z kwestii poruszanych w środowisku budowlanym jest w dalszym ciągu porównywanie szans rozwoju zawodowego inżynierów w kraju i za granicą. Wiele osób zadaje sobie pytanie, czy warto jeszcze wyjeżdżać z Polski w poszukiwaniu lepszej pracy, czy może przenosić się do metropolii albo, wybierając trzecie rozwiązanie założyć własną firmę budowlaną i obsługiwać rynek lokalny. W kontekście tych dylematów warto się zastanowić się nad plusami i minusami każdego z rozwiązań.
Wszędzie dobrze, ale w Polsce najlepiej
Z perspektywy konsultanta prowadzącego rekrutacje dla branży budowlanej można dostrzec, że inżynierowie podchodzą do tej kwestii w różnoraki sposób. Dla większości podstawowym celem zaraz po studiach jest zdobycie uprawnień budowlanych. Do ich uzyskania jest potrzebne przede wszystkim odbycie dwuletniej praktyki na budowie i jej potwierdzenie. Inżynierowie kierują się przy wyborze pierwszego pracodawcy prestiżem firmy i zgłaszają się do pracy do największych firm wykonawczych mając świadomość, że tego typu firmy realizują najciekawsze projekty, przy których można się najwięcej nauczyć. W środowisku panuje opinia, że doświadczenie zdobyte na budowie jest bezcenne, pozwala młodym inżynierom poznać budowę „od podszewki”, jest swoistą szkołą życia i pozwala lepiej radzić sobie na późniejszych etapach rozwoju kariery, na bardziej odpowiedzialnych i decyzyjnych stanowiskach.
Druga strona medalu
Wiele koncernów budowlanych zabiega dziś o młodą kadrę, gdyż dobrze jest kształcić pracowników od samego początku według standardów firmowych. Niestety, duże firmy mają rozbudowane struktury, z czego wynikają dość ograniczone możliwości szybkiego awansu. W związku z tym, po zdobyciu uprawnień, inżynier wprawdzie może już piastować samodzielną funkcję kierownika budowy, jednak koncerny nie zawsze mają możliwość, aby od razu takie stanowisko zaproponować, gdyż mają co roku sporą grupę oczekujących na samodzielne projekty. Poza tym realizacje prowadzone przez firmy są w wielu przypadkach bardzo trudne i skomplikowane, co sprawia, że osoby dopiero uczące się posiadają zbyt małe doświadczenie, by sobie z nimi poradzić. Istnieje zatem potrzeba wprowadzenia stanowisk przejściowych, które pozwalają na stopniowe wdrażanie się w coraz bardziej odpowiedzialne zadania. Stąd funkcje kierownika robót czy zastępcy kierownika budowy. Kwestia wyboru dalszej ścieżki rozwoju zawodowego jest w dużej mierze związana z motywacją i ambicjami inżyniera.
Ścieżki kariery
Dla pewnej części najważniejsze jest stopniowe doskonalenie się i stawanie się coraz lepszym w tym, co się robi, bez względu na to, ile czasu to zabierze, jak również chęć partycypacji w dużych, znaczących realizacjach, które po zakończeniu staną się ozdobą CV. Z taką decyzją wiąże się konieczność poświęcenia wielu lat na stopniowe przechodzenie szczebli awansu odpowiednio na stanowisko kierownika budowy, potem kierownika kontraktu lub kierownika projektu. Wielu kusi praca na etacie i poczucie oparcia i stabilizacji, jakie daje duża organizacja. Spotyka się również opinie, że tylko w dużej firmie można uczyć się od przełożonych, obserwując ich w działaniu.
Jednakże dla niektórych osób perspektywa powolnego awansu jest zupełnie nieinteresująca, stąd powracają do swoich miast rodzinnych i rozpoczynają współpracę z mniejszymi firmami lokalnymi. Umożliwiają one dużo szybsze pięcie się po szczeblach kariery i przyspieszone przyjmowanie na siebie większej odpowiedzialności. Dla osób, którym uda się szybko zbudować swoją pozycję w firmie, dużo łatwiejsze jest następnie założenie własnego biznesu i praca „na własne nazwisko”.
Co prawda małe firmy otrzymują mniej ciekawe zlecenia o mniejszym stopniu złożoności niż duże projekty wielkich koncernów, ale w wielu sytuacjach największą motywację dla ich właścicieli stanowi niezależne działanie na własny rachunek i dochód uzależniony tylko i wyłącznie od własnej efektywności. Tego typu działanie opiera się w dużej mierze na podjęciu ryzyka i wzięciu odpowiedzialności w swoje ręce, co potwierdza wypowiedź pana Pawła, prowadzącego własną firmę budowlaną w Płocku. „Mimo, że ukończyłem studia na Politechnice Warszawskiej zdecydowałem się wrócić do mojego miasta ze względów rodzinnych. Na początku było ciężko, bo nikt mnie nie znał, ale zawziąłem się i wtedy biznes szybko się rozkręcił. Obecnie przyjmuję w dużej mierze zlecenia na realizacje w zakresie budownictwa jednorodzinnego. Mam stalą liczbę zleceń, bo ludzie mnie sobie polecają. Cała ekipa, którą zatrudniam, ma zawsze pełne ręce roboty”.
Nawet przy załamaniu koniunktury na określony typ robót, mała firma zawsze może zmienić swój profil działania i bardziej elastycznie podejść do potrzeb rynku. Jak widać z cytowanej powyżej wypowiedzi, duży wpływ na sukces małej firmy ma kwestia polecania sobie danej ekipy przez zadowolonych klientów, co w mniejszych miejscowościach działa z większą siłą. Dużo mniejszych przedsiębiorców zrozumiało również, jak duża jest siła reklamy w Internecie i własną firmę promują właśnie w ten sposób. Klienci widząc stronę internetową firmy są utwierdzeni w przekonaniu, że mają do czynienia z profesjonalistami.
Powroty
Oddzielną kwestią jest praca za granicą, która przestała już być tak opłacalna, jak kiedyś. Obserwujemy falę powracających, którzy chcą wykorzystać międzynarodowe doświadczenie w polskich firmach. Spotyka się to z różnym oddźwiękiem ze strony firm budowlanych. W niektórych z nich doświadczenie jest niezwykle cenione i firmy konkurują o wykwalifikowanych specjalistów. W innych z kolei panuje opinia, że międzynarodowe standardy nie przystają do naszych realiów, a co za tym idzie, powracający zza granicy pracownik będzie miał kłopot z odnalezieniem się w polskiej rzeczywistości. Pada też zarzut, że osoby powracające straciły kontakt z rynkiem budowlanym i ograniczyła się ich sieć kontaktów potrzebna choćby przy pozyskiwaniu dobrych firm podwykonawczych. Innym zarzutem jest fakt, że większość firm zagranicznych oferuje polskim inżynierom stanowiska niższe i mniej odpowiedzialne niż mogliby ze swoimi kwalifikacjami piastować w Polsce. Tak więc owo niedoszacowanie kompetencji spowalnia ich rozwój zawodowy. Jakiś czas temu było to rekompensowane przez radykalnie wyższy niż na polskim rynku poziom zarobków, ale w tej chwili ten poziom płac został przez szereg czynników zrównoważony.
Autor: Agnieszka Słaby, Senior Consultant, HAYS Construction & Property
Źródło: qbusiness.pl